To nie jest recenzja, to nie jest nawet relacja, w sumie nie wiem, co to jest. Nazwijmy to, więc, kroniką z szaleńczego festiwalowego pędu.
Część 1 „Obowiązek kronikarski”, czyli „odbyło się”
Długo zastanawiałam się jak ugryźć tego SZPAKa, ten wstęp, który widzicie u góry napisałam chyba od razu po festiwalu. Już wtedy wiedziałam, że jeżeli chodzi o ten festiwal to raczej to to być nie może, relacja też nie bardzo bo za mało widziałam na scenie żeby się wymądrzać o walorach artystycznych chociaż to co widziałam zrecenzuje z przyjemnością.
V SZPAKa tak właściwie rozpoczęłam gdzieś w połowie października. Załatwianie, dzwonienie, dziesiątki harmonogramów, mój notes w pewnym momencie przypominał swoją grubością encyklopedię od kartek, które w nim nosiłam. Aż w końcu nastały warsztaty.
W tym roku zmieniliśmy miejsce warsztatów, podstawowym plusem tej zmiany była temperatura, w Inkubatorze Kultury jest ciepło. To, jeżeli przypomnimy sobie klimat Kontrastów jest niesamowitym pójściem na przód. Mocno na przód poszła też liczba uczestników. W sobotę było ich parwie 30, z jednej strony fajnie, że w Szczecinie wśród młodych ludzi jest tak duże zainteresowanie kabaretem ale z drugiej wpłynęło to znacząco na czas, przy takiej liczbie uczestników nie można było przeprowadzić tylu ćwiczeń co rok wcześniej.
Kolejną tegoroczną zmianą, były imprezy klubowe SZPAK zyskał drugą siedzibę, klub P1erwsze Miejsce, w którym odbyły się 3 imprezy: pokaz powarsztatowy z gwiazdą wieczoru kabaretem PUK, Stand Up bez Cenzury i Kabareton Fighterski. Co do warunków w samym klubie było nieźle, o ile siedziało się na krześle, w przeciwnym razie wszystko zasłaniały filary. No i scena, nieco za mała, zwłaszcza dla warsztatowiczów, gdzie w jednym skeczu na scenie stało ponad 20 osób.
Część 2 „Obowiązek recenzencki”, czyli „widziało się”
Konkurs w roku podobno nie był na najwyższym poziomie. Piszę podobno, bo nie jest to moje zdanie, a nie jest to moje zdanie, ponieważ, nie widziałam wszystkich występów. Ale jako człowiek lubi się pastwić chętnie odnotuję to, co widziałam, w kolejności zupełnie losowe (w momencie pisania tego tekstu leżę na środku ringu bokserskiego i nie mam przy sobie programu – nie pytajcie, wyjaśnię w za parę notek)
Kempa czyli debiutant na SZPAKu zagrał, jako pierwszy w pierwszym dniu konkursu generalnie udało mu się zaskarbić przychylność publiczności, może nie całej i nie wszystkimi żartami. Ale on ma w w sobie coś takiego fajnego, to właśnie nie treść i nie forma jego występu (bo te rzeczy tam nie występują) ale ta „fajność” jest jego siłą. Chociaż czasem jest na takim poziomie abstrakcji, że aż trudno w to uwierzyć.
Odnotowałam fakt, że Chyba ma częściowo nowy program i że mają w nim piosenkę, ale poza odnotowaniem tego faktu nie mam nic do powiedzenia, bo tego nie oglądałam, to samo z Liquidmime, wiem tylko, że mają coś nowego ale jakoś tak się stało, że znów ich nie oglądałam.