31 maja 2012

Hormon Much


Ale mam niemoc, normalnie aż sama w tą niemoc nie wierzę, muszę się zmuszać do naciskania tych literek na klawiaturze, no dramat, ale coś w środku zmusza mnie do pisania (nie, to nie dusza, ludzie którzy są rudzi nawet w małym stopniu nie mają duszy) więc piszę nie wiem jak ale piszę.
                Lubię chodzić do Hormona, serio. Kojarzy mi się on przede wszystkim z afterparty po jakiś szczególnych dokonaniach Szarpaniny czy z własnymi 18 urodzinami. A tym razem nie odwiedziłam Hormona aby imprezować do nocy ale aby uczestniczyć w koncercie Much.
                Nie ukrywałam swojej radości z tego powodu, chociaż sam Hormon jako miejsce odbywania się koncertu jakoś mnie nie przekonywał, z resztą słusznie te filary i w ogóle…niezbyt trafiona miejscówka. Po całym dniu nagrywania z Szarpaniną i Mad Pandas Production byłam też okrutnie zmęczona więc, przyszłam z nastawieniem, że będę dość biernym słuchaczem.
                Na sam koncert narzekać nie można, było energetycznie były hity takie jak „Miasto Doznań” czy „Nie przeszkadzaj mi bo tańczę” było kilka kawałków z płyty nadchodzącej i było zaproszenie na Szczecin Baltic Rock Meeting (bardzo istotna rzecz) ale jakoś tak dziwnie, bezklimatycznie co może być odrobinę winą zespołu bo kto gra jako pierwszą piosenkę swój największy hit? A zaraz potem 4 piosenki z płyty z która jeszcze nie wyszła i nikt ich nie zna? Dziwna polityka dość. Nie to, żebym była niezadowolona bo zadowolona byłam bardzo, bo bardzo lubię Muchy i po tak pracowitym dniu ten koncert był jak nagroda za podętą pracę. Ale tak z perspektywy Szczecin Baltic Rock Meeting wiem, że potrafią zagrać i grają lepiej, ot spostrzeżenie po kolejnym koncercie.

Za umożliwienie udziału w koncercie dziękuję panu Markowi Pawlakowi z Agencji Koncertowej Brand House.