11 lipca 2013

Jak wczasy to tylko z kabaretem

-->
Po bardzo, bardzo długim okresie „niebywania” zawitałam po raz trzeci w roli koordynatora statystów na realizację telewizyjną w Szczecinie, i dobrze. Bo co dziwne brakowało mi kilku rzeczy, i nie mówię tu o „STOP, STOP, Jeszcze raz!” w wykonaniu reżyser, brakowało mi tej atmosfery, ludzi, zabawy, a nawet tej odrobiny stresu, która jednak się pojawia tuż przed samym nagraniem.
             Może i skład nie wymarzony, bo Kabaret Moralnego Niepokoju, Ani Mru-Mru, Limo, Łowcy.B, PUK, Chyba, Robert Korólczyk, Ciach, Grupa MoCarta, Zbigniew Zamachowski i, że tak to nazwę pozostałości po Szarpaninie (:)) to nie koniecznie ten hitowy skład do którego przyzwyczaili nas organizatorzy wcześniej Kabaretowego Klubu Dwójki na Wakacjach a teraz Wczasów z Kabaretem. Ale było przyzwoicie, skecz Moralnych rozgrywany na szczycie Pałacu Kultury i Nauki był jedną z pierwszych rzeczy w ich wykonaniu od dłuższego czasu, która podobała mi się bez większych zastrzeżeń, za to, większe zastrzeżenia miałabym do Ani Mru-Mru, którzy napisali coś chyba na kolanie (a przynajmniej takie to sprawiało wrażenie) i nie do końca mnie przekonało, poza tym, jak na mój gust, co dziwne, za długie. Limo, Limo, Limo, trochę się dziwię, że skecz o tym jak dziecko przyłapuje rodziców w łóżku był pierwszym skeczem kabaretonu, chyba trochę za mocno jak na początek, ale ja lubię takie ostrzejsze (w odniesieniu do pozostałych) tematy. Poza tym, Ewa śpiewała piosenkę, która w zasadzie była fajna, ale przydługa, aż ciężko było się skupić. Łowcy.B, trzy wejścia, pierwsze z zespołem Huge CCM, pomysł fajny żeby pokazać w jakie projekty są uwikłani chłopaki, kiedy nie występują w sweterkach. Ale publika ewidentnie nie chwyciła, a szkoda, może nie uważają, że „Gorzołka jest dobro”. Drugie wyjście to skecz o gitarzyście metalowym, który nagrywa płytę w obecności swojego menagera, chórków i jego największego fana. Największemu fanowi trzeba poświęcić trochę uwagi, bo gdyby nie to, że mam jako taki refleks to rower potrącony przez Pawła przygniótł by mi nogi, no i całe szczęście że Paweł sobie niczego nie rozbił, chociaż to, że nie rozbił głowy o zabytkowego Fiata sprzed sceny to jakiś cud (o ile siniak nie wyrósł w niedzielę ;)).Poza tym, skecz z telefonami, który znam już od długiego czasu, ale publiczność się bawiła i to chyba oni w ocenie tzw. „ogółu” zostali królami wieczoru. Występ kabaretu PUK, chyba nie był nawet wymieniany w opisie imprezy, ale ich udział jest dla mnie zawsze na plus. Zwłaszcza skecz o terapii małżeńskiej, który najbardziej rozbawił moją drugą połowę, ale przysłowia również zacne.