Po bardzo, bardzo długim okresie „niebywania”
zawitałam po raz trzeci w roli koordynatora statystów na realizację telewizyjną
w Szczecinie, i dobrze. Bo co dziwne brakowało mi kilku rzeczy, i nie mówię tu o „STOP,
STOP, Jeszcze raz!” w wykonaniu reżyser, brakowało mi tej atmosfery, ludzi,
zabawy, a nawet tej odrobiny stresu, która jednak się pojawia tuż przed samym
nagraniem.
Może i
skład nie wymarzony, bo Kabaret Moralnego Niepokoju, Ani Mru-Mru, Limo,
Łowcy.B, PUK, Chyba, Robert Korólczyk, Ciach, Grupa MoCarta, Zbigniew
Zamachowski i, że tak to nazwę pozostałości po Szarpaninie (:))
to nie koniecznie ten hitowy skład do którego przyzwyczaili nas organizatorzy
wcześniej Kabaretowego Klubu Dwójki na Wakacjach a teraz Wczasów z Kabaretem.
Ale było przyzwoicie, skecz Moralnych rozgrywany na szczycie Pałacu Kultury i
Nauki był jedną z pierwszych rzeczy w ich wykonaniu od dłuższego czasu, która
podobała mi się bez większych zastrzeżeń, za to, większe zastrzeżenia miałabym
do Ani Mru-Mru, którzy napisali coś chyba na kolanie (a przynajmniej takie to
sprawiało wrażenie) i nie do końca mnie przekonało, poza tym, jak na mój gust,
co dziwne, za długie. Limo, Limo, Limo, trochę się dziwię, że skecz o tym jak
dziecko przyłapuje rodziców w łóżku był pierwszym skeczem kabaretonu, chyba
trochę za mocno jak na początek, ale ja lubię takie ostrzejsze (w odniesieniu
do pozostałych) tematy. Poza tym, Ewa śpiewała piosenkę, która w zasadzie była
fajna, ale przydługa, aż ciężko było się skupić. Łowcy.B, trzy wejścia,
pierwsze z zespołem Huge CCM, pomysł fajny żeby pokazać w jakie projekty są
uwikłani chłopaki, kiedy nie występują w sweterkach. Ale publika ewidentnie nie
chwyciła, a szkoda, może nie uważają, że „Gorzołka jest dobro”. Drugie wyjście
to skecz o gitarzyście metalowym, który nagrywa płytę w obecności swojego
menagera, chórków i jego największego fana. Największemu fanowi trzeba
poświęcić trochę uwagi, bo gdyby nie to, że mam jako taki refleks to rower
potrącony przez Pawła przygniótł by mi nogi, no i całe szczęście że Paweł sobie
niczego nie rozbił, chociaż to, że nie rozbił głowy o zabytkowego Fiata sprzed
sceny to jakiś cud (o ile siniak nie wyrósł w niedzielę ;)).Poza tym, skecz z
telefonami, który znam już od długiego czasu, ale publiczność się bawiła i to
chyba oni w ocenie tzw. „ogółu” zostali królami wieczoru. Występ kabaretu PUK,
chyba nie był nawet wymieniany w opisie imprezy, ale ich udział jest dla mnie
zawsze na plus. Zwłaszcza skecz o terapii małżeńskiej, który najbardziej
rozbawił moją drugą połowę, ale przysłowia również zacne.