17 stycznia 2010

„Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” – Powrót Hey w najczystszej postaci

Zespół Hey długo kazał czekać swoim fanom na swoją kolejną studyjną płytę. Jednak słuchacze tego zespołu z korzeniami w Szczecinie doczekali się, jesienią 2009 ukazało się kolejne wydawnictwo zespołu zatytułowane „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!". Nie jest to z pewnością płyta, która podoba się od razu. Po pierwszym przesłuchaniu wydawała mi się mdła i nijaka, co więcej za drugim razem miałam to samo przekonanie, po rockowym „Echosystemie" liczyłam na coś w podobnych klimatach. Z kolejnymi przesłuchaniami płyty dochodziłam jednak do wniosku, że to nowe wcielenie jest równie doskonałe jak poprzednie. Postanowiłam płytę rozebrać na części pierwsze, żeby się jej lepiej przyjrzeć i faktycznie w miarę jak przesłuchiwałam utwory po raz kolejny zapadał mi w pamięć jakiś jeden szczególny. Najpierw trafiłam na „Umieraj stąd", które absolutnie zachwyciło mnie pod względem tekstu i towarzyszyło mi w porannej jeździe autobusem do szkoły. Następną piosenką jaka do mnie trafiła była kolejna z płyty, „Faza delta", która po dzień dzisiejszy najbardziej trafia do mnie w warstwie muzycznej, z resztą później okazało się, że „rozpacz, że nie kochasz mnie" również do mnie trafia, bardziej niż mogłam przypuszczać. Później przyszedł czas, na pokochanie piosenki której tytuł jest również tytułem całego krążka „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" zapadł mi w pamięci ze względu na kawał dobrej muzyki.W końcu trafiło mnie na „Boję się o nas", ten kawałek utkwił mi w głowie przez refren od którego nie mogłam się przez długi czas uwolnić. Później przyszedł czas na singiel, z singlem „Kto tam? Kto tam jest w środku?" mam problem bo piosenka jest nienaganna, ale szybko mi się najzwyczajniej znudziła i właściwie po premierze płyty jej renesans w moich głośnikach trwał bardzo krótko. Później doszedł teledysk, który również nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Nie przepadam za Małaszyńskim jako aktorem i prawdopodobnie tu tkwi problem. Moim kolejnym odkryciem z płyty jest „Piersi Cierć", padają tam słowa, że „dom to nie miejsce lecz stan" i ja z tym stwierdzeniem się bardzo identyfikuje.Ostatnim odkryciem z płyty jest dla mnie „Chiński Urzędnik", urzekł mnie ten spokój wokalistki kiedy śpiewa „A co jeśli to ja? Może mnie nie rozpoznałeś" i chyba jej tego spokoju w głębi duszy zazdroszczę. Zostały mi do pokochania 3 piosenki, próbowałam ale „Vanitas", „Stygne" i „Nic więcej..." do mnie nie trafiają, może kiedyś zmienię zdanie. Płyta ogółem jest bardzo dobra, klimatyczna, tylko trzeba jej poświęcić sporo czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz