Co do samej „czerwonej” płyty, po pierwszym przesłuchaniu, byłam autentycznie zdziwiona, lekkością tego materiału, był jakiś taki nie „comowy” jakkolwiek takie numery jak „Los cebula i krokodyle łzy” podeszły mi od razu. W drugim przesłuchaniu szukałam takiej Comy jaką znałam wcześniej i ku swojemu drugiemu zaskoczeniu również znalazłam, mocne rockowe brzmienie, które słychać na przykład w „Woda leży pod powierzchnią”, w którym faktycznie słychać moc tej „starej” Comy. W formie, również Coma trzyma się tego co sobie wypracowała, zwłaszcza jeżeli chodzi o długość piosenek w którym na tej płycie liderem jest „0 Rh +”, które to przy okazji jak na razie jest moim ulubionym numerem.
Jeżeli chodzi o tematykę, czy klimat w tekstach to jest bardzo plastyczna płyta. Rogucki operuje słowem w taki sposób, że słuchacz widzi to, o czym on śpiewa. Idealnie współgra to z muzyką co razem tworzy klimat, który dla każdej piosenki jest inny. Oprócz tradycyjnych tematów, czyli uczuć pojawiła się krytyka showbiznesu, nie po raz pierwszy u Roguckiego, jednak stale sympatyczna, „Gwiazdozbiory” to jedna z najbardziej przemawiających piosenek na tym krążku.
Może ja i jestem mało obiektywna, może nie powinnam w ogóle, o Comie pisać, ale no, lubię to i to chyba z przesłuchania na przesłuchanie bardziej.