Ciężko mi było uwierzyć w to, że GZIK czyli poznańska
formacja improwizacyjna Szamotuły-Wronki – Krzyż, składająca się z członków
kabaretu Czesuaf, Kabareciarni Laskowika i kabaretu Adin (zawsze chciałam to
napisać… J) bez
żadnej szczególnej okazji przyjeżdża do Szczecina i to jeszcze do mojego
kochanego Inku
i to jeszcze na dzień przed maturą z matematyki.
Nie ma lepszej
opcji na odstresowanie się jak wieczór w dobrym towarzystwie zarówno na scenie
jak i na publiczności.
Z tą
publicznością to w ogóle było śmiesznie, jakieś 90% z tych osób znałam,
inaczej, znali się niemal wszyscy co wytworzyło niesamowity klimat. Dobry
klimat na publiczności przekłada się na dobre pomysły, a dobre pomysły
przekładają się na dobre improwizację. A poznańscy improwizatorzy na łatwiznę
nie poszli, na szczególne uznanie zasługuje gra, w której scenki miały być
przerywane piosenkami opartymi na ostatniej kwestii, a w tej grze Chomik i
Wojtek płynący kajakiem, oficjalne mistrzostwo świata.
Od czasu
kiedy ostatnio byłam na ich występie, czyli w sierpniu 2011, wszystko poszło do
przodu, więcej umiejętności, więcej zgrania w zespole, trudniejsze gry. Jeżeli
miałabym wskazywać minusy, to wskazałabym na gubienie się prowadzącej Basi
Tomkowiak, co ze względu na jej debiut można jej wybaczyć.
Na
koniec mały apel do ludności: przychodźcie na improwizacje! Impro bez
publiczności to nie impro, także bierzcie pod pachę babkę, matkę, teściową,
żonę, teścia, zięcia, brata i psa i marsz na impro! Bo warto, bo grupy są coraz
lepsze, bo jest ich coraz więcej. Przyczyńmy się wszyscy razem do promocji tak
fantastycznego rodzaju sztuki jakim jest komedia improwizowana! No!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz