Z Kawą w trasie :) |
No i nadszedł ten czas, kiedy po raz czwarty było mi dane
obejrzeć na żywo Festiwal Kabaretu w Koszalinie, po statku kosmicznym, zamku, w
którym straszy, ośrodku SPA przyszedł czas na lotnisko, ale od początku.
Bo to nie była taka
zwykła podróż, to była pierwsza dłuższa podróż na dwóch kółkach, moje
nieprzystosowane do spędzania tak długiego czasu w roli „plecaczka” po 100km
błagało o przerwę, a niemiłosierny upał przypominał, że mimo wszystko mam na
sobie długie spodnie, ciężkie buty i kurtkę ale gdyby odjąć te wszystkie
niedogodności to pierwsza poważna podróż Kawą była baaardzo udana, dla kierowcy
chyba też ;)
Wracając do kabaretonu, miło było zobaczyć kilka dawno nie
widzianych twarzy, zwłaszcza mówię tu o Formacji Chatelet, bo nie miałam okazji
ich zobaczyć dwa lata z górką, zawsze też miło jest zobaczyć np. KSM, patrząc
na cały skład kabaretonu ciężko oprzeć się wrażeniu, że był on najbardziej „telewizyjny”.
Nawet styl młodego dla świadomości widza tylko telewizyjnego kabaretu z Konopi
nie wyróżniał się od starych telewizyjnych wyjadaczy. Było kolorowo, z żartami
podanymi widzowi na tacy…mogłabym narzekać, wyliczać słabe momenty i marudzić,
ale spójrzmy prawdzie w oczy, czego się spodziewać po takim kabaretonie? Gdybym
miała porównać swoje oczekiwania wobec tej imprezy z tym co zostało pokazane na
scenie musiałabym dać ocenę 10/10, tak, to smutne, ale tak właśnie jest. Dlatego chciałam się skupić na pozytywach, bo
były. Po pierwsze scenografia, całkiem
stylowe samoloty jakby złożone z papieru, duży plus, po raz pierwszy od kiedy
bywam w Koszalinie scenografia to nie przerost formy nad treścią, bez przepychu
i ładnie, naprawdę ładnie. Smile i ich „hehehełm”, to jak dla mnie kolejny
plus, chociaż tak, wiem, można do tego różnie podchodzić, po „kakakasku” ale
mnie się ten żart podoba, dzięki temu ciekawy pomysł na rozegranie sytuacji w
skeczu nie zostanie zapomniany, a dostał nowe, według mnie chyba nawet lepsze
życie, bo sytuacja osadzona jest w świetnej scenerii, dodatkowo bardziej
uniwersalnej niż Euro więc jestem bardzo na tak, zwłaszcza za „puściłem mu
biedaka” i „hunów sto” (z pozdrowieniami dla tych co usłyszeli coś bardziej
wulgarnego ;)). Być może nigdy nie będę wobec nich obiektywna, ale Czesuaf i
ich black disco rozbawiło mnie niesamowicie, a „Czy ja muszę szatanowi oddać
duszę? Lucyferze czemu z ciebie takie zwierze?” nuciłam długo, długo po
kabaretonie. Na początku nie byłam przekonana do chaosu, który panuje we
wspólnym tworze Smile i Młodych Panów, zwłaszcza stojąc na scenie i machając
cyferką, ale przy chyba trzecim podejściu, czyli na samej realizacji jakoś tak
mi podpasowała ta „Wielka
Wojtek wiedział, że będzie zdjęcie, ja nie. |
Orkiestra Budżetowej Pomocy”, zwłaszcza, że wcześniej jakoś nie zarejestrowałam pointy, która chyba mi zaginęła w tym chaosie, a mnie zaskoczyła i szczerze rozbawiła. Poza tym, co by nie mówić, ludzie bawili się dobrze, bardzo dobrze, a to jest chyba w takim kabaretonie najważniejsze.
Nie mam zamiaru robić jakiegoś podsumowania, czy bilansu
plusów i minusów, bo sama muszę przyznać, że spędziłam dwa bardzo sympatyczne
dni w Koszalinie a, że nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań względem
kabaretonu to i zawiedziona nie jestem, a i w przyszłym roku zastanowię się
poważnie nad wyjazdem do Koszalina, zwłaszcza motocyklem J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz