17 października 2010

Z pamiętnika warsztatowicza: tydzień IV. Nadal piękni, zdolni, młodzi i kończymy nasze pierwsze skecze.

Po raz pierwszy od początku warsztatów nie spotkaliśmy się we wtorek i środę a czwartek i piątek.  Założenie było też takie, że na stałe opuszczamy scenę w Kontrastach. Częściowo się udało, bo w czwartek zebraliśmy się w piwnicy Kany. Niespodziewanie nasza grupa powiększyła się o jakieś 15 osób.  Byli to podobno gimnazjaliści którzy na warsztaty trafili dzięki wygranej w jakimś konkursie (ta wiadomość została nieco wyśmiana przez starą ekipą, bo myśmy nie musieli wygrywać niczego żeby wziąć udział w warsztatach, po prostu chcieliśmy). Wspomnienie z Kany mam jedno: hałas. Ogromny huk jaki tworzyli warsztatowi cze przy okazji pracy nad swoimi skeczami. Poza tym, zmieniłam grupę, aktualnie pracuję z Magdą którą uratowałam z nieco kłopotliwej sytuacji w swojej grupie.  Generalnie to w czwartek nie było zbyt dobrych warunków do pracy, ale byłam zadowolona, dopiero w piątek okazało się, że moje zadowolenie było trochę na wyrost.
                Piątek mieliśmy spędzić już w Willi Lentza. Jednak na 3 godziny przed zajęciami dostałam SMSa o tym, że jednak spotykamy się w Kontrastach. Zaplanowane mieliśmy ćwiczenia integracyjne ze względu na dużą ilość nowych osób ale pojawiła się taka niespodzianka – gimnazjaliści nie przyszli. Po tradycyjnej rozgrzewce, zagraliśmy w pytania i dwugłowego profesora po czym powróciliśmy do dopracowywania naszych skeczy. Okazało się, że w gotowym skeczu mamy kilka dziur, na jedną udało się coś wymyślić, a nad drugim głowimy się nadal bo jest kilka pomysłów ale nie wiemy co będzie najlepsze, albo w ogóle dobre. Niedługo zobaczymy co z tego będzie.
                Jak na razie żyję ze świadomością, że zbliża się SZPAK i będzie to miało niewątpliwy wpływ na warsztaty i kompletnie nie wiem co z tym fantem zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz