10 października 2010

Z pamiętnika warsztatowicza: tydzień III, oczywiście nadal jesteśmy piękni, zdolni, młodzi i chcemy być jak kabaret Potem.

Trzeci tydzień warsztatów upłynął pod znakiem legendarnego zielonogórskiego kabaretu Potem.  Ćwiczenia na tekstach doświadczonych kabaretów mieliśmy z założenia robić po napisaniu własnych tekstów, ale ze względu na frekwencję podjęliśmy się tego już teraz. Podzieleni na pary podjęliśmy się pracy nad „Damą na wieży” z programu „Bajki dla potłuczonych” i skeczem „Robin Hood” z „Różne taki story”. Kilka par ćwiczyło w sali gdzie zwykle odbywaliśmy zajęcia, część na korytarzach, w biurze itp.  Ćwiczenia w parach trwały jakąś godzinę, oswajaliśmy się z tekstem i próbowaliśmy nauczyć się go na pamięć. W sumie to najdziwniej miała para ćwicząca w biurze w towarzystwie mnóstwa plakatów, rekwizytów i walizek a dodatkowo ktoś wciąż tam wchodził i czegoś szukał (tak, tak, to ja siedziałam w biurze przez godzinę razem z Anią). Kiedy już teksty zostały mniej więcej przyswojony, u mnie szło to opornie bo pierwsza kwestia Robin Hooda wydawała mi się niemożliwa do zapamiętania wszyscy zasiedli w Sali gdzie czekała na nas nauka obsługi statywu i opowieść o tym czego z tym statywem nie robić. Szczerze? Połowę z tych błędów widziałam u kabaretów które znam, nawet takich które często pojawiają się w TV.
Drugi dzień pracy z tekstem Potemów również upłynął pod znakiem podziału grupy na części. Grupa która zmagała się z „Damą na Wieży”  zajęcia tego dnia miała spędzić ze Szpaqiem w sali a Bogacze i Robin Hoodowie (?) z Markiem na korytarzu. Znaczy to, że po raz kolejny w tym tygodniu nie było mi dane pozostać dłużej na kontrastowej scenie bo znowu wyniosłam się na korytarz. 6 osobowa grupa przystąpiła do pracy, która polegała na przećwiczeniu nauczonego na pamięć tekstu. Przy właściwie każdej wymianie zdań następował stop,  instrukcje jak zagrać i powtórzenie tego momentu.  I tak przez w sumie jakieś półtorej godziny. Przez właściwie pierwszą godzinę pracowała jedna para gdzie Marek instruował dokładnie co, gdzie i jak należy zrobić.  Los sprawił, że Ania i Ja pracowałyśmy właśnie jako ta pierwsza para. Nie mogłyśmy przez to narzekać na nudę podczas zajęć ale efekt końcowy był co najmniej zadowalający. Grupa która pracowała na scenie w tym czasie robiła ćwiczenia od Władysława Sikory na swoim tekście, naszej szóstce nie było to dane ale nikt nie narzekał. Było widać wyraźne zadowolenie z tego co zrobiliśmy.
Chyba pierwszy raz od początku warsztatów poczułam się tak naprawdę dobrze. Bez krępowania się i wycofywania i chyba pierwszy raz jestem w pełni zadowolona z tego co zrobiłam. No to teraz oby tak dalej. No i przede wszystkim żegnajcie zimne Kontrasty, witaj Kano i Willo Lentza. Chociaż w sumie gdyby nie to okropne zimno to naprawdę polubiłam Kontrasty.

2 komentarze:

  1. W grudniu będzie czad. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O masz naprawdę fajnie jak możesz wziąć udział w takich warsztatach.. Szkoda, że u mnie nie ma takich porządnych bo sama chętnie bym się wybrała.. Może kiedyś w przyszłości kto wie :)

    OdpowiedzUsuń