1 listopada 2010

Z pamiętnika warsztatowicza: tydzień V i VI. Piękni, zdolni, młodzi tylko trochę mało nas.

Obawiam się, że teksty warsztatowe będą obecnie coraz krótsze, ze względu na to, że nie mogę zdradzać tego co będziemy pokazywać podczas występu ;)

Tygodnie V i VI są razem z prostego powodu, spotykaliśmy się tylko raz w tygodniu. Niestety z niewiadomych przyczyn w liczbie kolejno 6 i 8 osób.  Przyznaję się, że raz nie było i mnie z powodów rodzinnych, musiałam iść na wesele. Ale szóstka warsztatowiczów która przybyła do Kontrastów nie siedziała bezczynnie, grali w kalambury…Ale nie byle jakie, bo hasła nie należały do najłatwiejszych. Wiecie może jak pokazać Młyn Morski, smażalnie kotletów, katalizator spalin czy cmentarz powiatowy? Przegrana drużyna miała za zadanie przygotować poczęstunek dla całej grupy na następne zajęcia.

Mnie co prawda nie było więc nie musiałam nic przygotowywać ale Magda była w przegranej grupie, więc przyczyniłam się do poczęstunku fundując butelkę Coca –Coli (ale Zero żebyśmy nie przytyli jak twierdziłam w sklepie kiedy pani kasowała ją razem z 3 opakowaniami ciastek). W Kontrastach nie zastałyśmy nikogo, na pół godziny przed zajęciami przyszła Ania a pozostałe osoby przybyły przed samą osiemnastą. Po krótkiej rozgrzewce przystąpiliśmy do pracy nad gotowymi skeczami. Z 8 osób zrobiły się dwie grupy, jedna pracowała na scenie z Grześkiem a druga w biurze ze Szpaqiem. W skeczach było jeszcze dużo do zmiany, trzeba było usprawnić tekst tak, żeby dał się zagrać na scenie.  Po licznych poprawkach zaczęliśmy ustawiać skecz na scenie, oswajać się z mikrofonami (i walczyć z zimnem). Zdradzić mogę, że na razie nie idzie nam tak najgorzej ale nie wszystkie teksty są jeszcze napisane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz