8 listopada 2010

Coma w nowym klimacie.

 Coma, Filharmonia, te dwa pozornie nie mające nic ze sobą wspólnego słowa połączyły się w jedną całość. Rockowy zespół Coma przyjechał do Filharmonii Szczecińskiej. Nie, to nie pomyłka, zespół jest ROCKOWY i przyjechał do FILHARMONII. A to wszystko za sprawą trasy akustycznej „Power off Coma”. Zespół zagra 13 koncertów z towarzyszeniem siedmiu muzyków z Orkiestry Symfoników Gdańskich.
            No i co ja mogę o tym koncercie? No, popłakałam się. Przyznaję się oficjalnie, że łzy mi leciały po policzkach. Tyle, że płakałam ze śmiechu. Bo było się z czego śmiać. Zwłaszcza przy „Świętach” które w połączeniu z tańcem Piotra Roguckiego wypadły tak przekomicznie, że na niektórych występach kabaretowych się tak nie śmiałam. Oczywiście, kto nastawił się na poważne piosenki poważnego zespołu zapewne jest zawiedziony ale patrząc na nastroje na sali było takich niewielu lub nawet wcale ich nie było. Narzekać można było, tam gdzie siedziałam zwłaszcza na nagłośnienie wokalu, ale znając na pamięć teksty nie sprawiło mi to w sumie większego problemu.
            Na pochwałę zasługują na pewno aranżacje bo oprócz wspomnianej zupełnie abstrakcyjnej wersji „Świąt” nie do poznania zmieniło się „Zero Osiem Wojna” czy tak lubiana przez szczecińską publiczność „Tonacja”.Poza tym całkiem dobrze wybroniło się Fuck The Police bo myślałam że jest to numer kompletnie nie do zagrania w takiej trasie, a jednak.
            Przede wszystkim „Power off Coma” to taki koncert podczas którego można sobie posłuchać dawno nie granych przez zespół piosenek, jak na przykład „Turn back the river” czy nawet „Daleka Droga do domu”. No i przede wszystkim piosenek się słucha bo do tego zmusza klimat filharmonii, chociaż czasem nogi same rwą się do tańca, zwłaszcza gdy na scenie odbywa się pokaz umiejętności tanecznych Roguckiego. Całości dopełniała zgrabna, zabawna, czasem nieco infantylna konferansjerka która wytworzyła nić porozumienia między wokalistą a widzami. Wszystko zakończyły, całkiem zasłużone z resztą, owacje na stojąco.
            Lubię to, ten klimat, tą muzykę, chyba w każdym wydaniu, i nie żałuję tych wydanych 70zł. Było warto, kto nie był, niech żałuje.



Setlista (kolejność może się różnic od faktycznej)
1.Turn back the river 
2. Zero Osiem wojna 
3.
Świadkowie schyłku czasu 
4. Trujące rośliny 
5. Popołudnia bezkarnie cytrynowe 
6. Tonacja
7. Pierwsze wyjście z mroku
8. Transfuzja
9. System
10. Daleka droga do domu
11. Fuck The Police
12. Zamęt 
13. Spadam 
14. Ostrość na nieskończoność 
15.Nie ma Joozka
16. Święta
Bisy:
1 Pasażer 
2. Feel The Music’s Over
3. 100 tysięcy jednakowych miast

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz