11 sierpnia 2012

Wakacje z telewizją edycja 2012, "Ja, reporter"


W tym roku nie będzie pojedynczych relacji z realizacji, bo nie ;) Za to relacja będzie bardziej zakulisowo-wywiadowo-próbowa no i uboższa o jeden kabareton, bo jak z resztą widać po dzisiejszej dacie, na Kabaretobraniu mnie nie ma ;)

W tym roku wszystkie 3 telewizyjne realizacje to dla mnie nietypowe, chociaż podczas Kabaretowego Klubu Dwójki na wakacjach w rolę koordynatorki statystów wcielałam się po raz drugi, to podczas wszystkich trzech imprez miałam okazję wcielić się w rolę reporterki portalu ekabaret, co dało mi po raz kolejny możliwość spojrzenia na kabaretony od jeszcze bardziej innej strony niż zwykle.

2 Kabaretowy Klub Dwójki na wakacjach w Szczecinie.

No nie będę ukrywać, że jest to moja ulubiona realizacja, nie tylko ze względu na to, że odbywa się w moim mieście, ale przede wszystkim za jakiś taki… świeży klimat. Może to zasługa tego, że jest to dopiero 2 druga edycja i nie zdążyło mi się znudzić, ale no, drugi raz z rzędu wyszło popowo ale fajnie, z kolei może to zasługa doboru kabaretów do składu kabaretonów, bo wybierani są naprawdę najlepsi, albo najbardziej lubiani przez widzów, brakuje składu który odstawał by poziomem.
No i przede wszystkim, jest to najbardziej „moja” realizacja, zaczynam pracę przy niej w połowie maja, kiedy zbieram chętnych statystów, w tym roku 40 ochotników zgromadzonych wokół sceny ze styropianowymi zwierzątkami. Statyści biorą udział w próbach, podpisują umowy, dostają od Pań garderobianych (serdecznie pozdrawiam i uwielbiam!) stroje i się bawią, bo o to najbardziej chodzi, żeby pokazać, że się bawią , bo za nimi bawi się cała publiczność a jak się bawi publiczność, to bawią się ludzie przed telewizorami czyli wszyscy się bawią i jest fajnie. A najfajniej jak Góral i Jabbar wskoczą do wody i ochlapią wszystkich statystów, wtedy to dopiero jest zabawa! A jaka słodka jest zemsta za przemoczone ciuchy J
Jeżeli chodzi o scenę, to było zaskakująco równo dobrze, chociaż nie tak dobrze jak rok temu. Bardzo przypadł mi do gustu skeczopiosenka Smile o warmuper’ach czyli piosenka Adele w wykonaniu Kinia i publiczności, z pewnością wyróżniłabym Szarpaninę (cóż za brak obiektywizmu…ktoś może tak powiedzieć, ale no co ja poradzę, że są coraz lepsi?) I piosenki, piosenki! Zwłaszcza „Białe Orły” w wykonaniu Smile i Ani Mru-Mru, pomimo, że mogłam tę piosenkę przypłacić życiem (sztuczne ognie ustawione były dokładnie za moimi plecami) i Jurki ze skeczem o terapeucie z bardzo mocną „ocenzurowaną” pointą. Jedynie prolog jakiś taki… no umówmy się, zeszłoroczne „Waka, Waka” to to nie było i Neo-Nówka, kompletnie mi się to tekstowo nie podobało ale technicznie, szacunek Panowie.
Z wywiadami było ciężko, powiedziałabym, że najciężej bo to w końcu debiut ale po wielu prośbach, chodzeniu, zabieganiu, wymyślaniu i stresu udało się stworzyć to, naszą pierwszą relację:

 14 Mazurska Noc Kabaretowa



                Niewątpliwie największą atrakcją 14 Mazurskiej Nocy Kabaretowej był nowy amfiteatr i między innymi o tym rozmawiałam z moimi ekabaretowymi gośćmi w malowniczym towarzystwie toalety męskiej, jedynego miejsca w którym nie wiało. Chociaż z tą pogodą na Mazurach to bywało różnie, podczas sobotnich prób było gorąco, na godzinę przed realizacją było oberwanie chmury a podczas samego nagrania wiał niesamowity wiatr i było zimno.
                Sam amfiteatr podoba mi się, podoba mi się dlatego, że jest nowy, czysty nowoczesny a jakoś tak, nie ma w nim tego co było w tym starym, może to nie dusza, może to nie klimat, ale takie „coś” nie ma krzywych ławek, drewnianego domku, płot zza którego wszystko widać, nie można oglądać kabaretonu z jeziora…dziwnie.
                Szczerze się przyznaję, że większość mazurskiego kabaretonu spędziłam poza widownią ale sądząc z prób, poziom był kosmicznie różny w końcu pierwszą część zagospodarowało Limo (i zagrało fenomenalny skecz o spowiedzi!) zapraszając chociażby Kacpra Rucińskiego czy Tomka Jachmika, których to, jak wiadomo uwielbiam i mogę słuchać bez końca. To już w drugiej części prowadzonej przez Raka, może nie szczególnie za walory artystyczne a jako „ciekawostka do rozbujania publiczności” podobała mi się parodia „Nosa Nosa” wykonana przez Kabaret pod Wyrwigroszem. A w trzeciej części prowadzonej przez Młodych Panów szczególnie do gustu przypadli mi jedynie Łowcy z dość starą piosenką o języku polskim i telewizyjną premierą skeczu o tym, że pije się dobrze dopóki się siedzi.
                Ogromnym wydarzeniem była nieobecność podczas kabaretonu WojtkaTremiszewskiego z Limo, który pod koniec sobotniej próby, musiał wracać do domu, bo dotarła do niego informacja, że rodzi mu się syn, chłopiec urodził się cały i zdrowy podczas kabaretonu, ku radości wszystkich w amfiteatrze. Na scenie też wszystko się udało, Limo jako prowadzący pierwszą część poradzili sobie świetnie, chociaż „Konfucjusz” w wykonaniu Abelarda to nie to samo.
                Podczas Mazurskiej nagrywaliśmy właściwie 3 materiały, relację z imprezy, materiał o Igrzyskach Olimpijskich i na prośbę PAKi zaproszenie na Radkowski Zalew Śmiechu. Wbrew pozorom, największą spinę miałam przy rozmowie z Rakami, może dlatego, że nigdy wcześniej nie było mi dane z nimi rozmawiać, bo przecież z Łowcami, czy Limo, Młodymi i Tomkiem Jachimkiem widywałam się wielokrotnie i nie raz rozmawialiśmy czy pracowaliśmy razem, ale wyszło dobrze, byłam zadowolona że pomimo niesprzyjających warunków (wszechobecny wiatr od jeziora, ulewa…)  udało się nagrać coś fajnego. Jeden z materiałów poniżej:


 Jeżeli już o Mazurskiej mowa, to trzeba wspomnieć o naszej kwaterze, mieszkałyśmy sobie w domku niedaleko amfiteatru, niby nic nadzwyczajnego ale domek dzieliłyśmy przez ścianę z Panami, którzy przez całą noc słuchali Scootera a o 2 w nocy zastanawiali się, czy z okazji kabaretonu się ogolić. Nad ranem tak chrapali, że nawet walenie w ścianę nic nie dało. Poza tym, jeżeli o ścianach mowa, to zatykanie dziur w ścianach skarpetkami i chusteczkami jest ok. 


18 Festiwal Kabaretu w Koszalinie

Widząc tylko skład tegorocznego kabaretonu w Koszalinie można by go było uznać, że był on składem najmocniejszym, najbardziej popularnym, w końcu KSM, Paranienormalni, Smile… A jednak chyba nie do końca udało się wykorzystać ten potencjał. Jedyny kabareton z motywem przewodnim jakim było SPA, dość mocno eksploatowany ale mimo to, w efekcie jakiś rozmyty. Nie chodzi o to, że mi się zupełnie nie podobało bo podobało mi się, w kilku momentach nawet bardzo ale momentami byłam bardzo zadziwiona, przede wszystkim reakcji ludzi na „Mariolkę”, myślałam, że ten szał już przeszedł a jednak, jeszcze nie a na dodatek, mam wrażenie, że ta postać zostanie jeszcze na długo numerem jeden.
Dobrze Łowcy i Smile – to na pewno, zwłaszcza Ci drudzy, bo niestety z powodu nagłośnienia piosenka Łowców bardzo dużo straciła. Wyróżniłabym jeszcze Czesuafów, którzy piosenką o hydrauliku pokazali się od trochę innej strony.  Zwróciłabym też z pewnością uwagę na Tercet czyli Kwartet, bo i ile ich obecność w zeszłym roku w Szczecinie była całkiem ok., to tutaj mnie drażnili, zwłaszcza w skeczu, tego niestety nie dało się oglądać, niech już lepiej wrócą do piosenek bo tego nie dało się oglądać.
Jeżeli chodzi o rzeczy „wywiadowe” to pracowało mi się bardzo dobrze, może trochę zaczęłam się uczyć na błędach i je naprawiać bo rozmawiając z kolejnymi kabaretami czułam się świetnie, do tego stopnia, że zarzuciłam trzymanie ze sobą kartki z pytaniami. Ze względów tzw. „towarzyskich” w ogóle uważam, ten kabareton za najlepszy, ale przecież nie o to tu chodzi. A tutaj materiał o Igrzyskach Olimpijskich nagrany w Mrągowie, Świnoujściu i właśnie w Koszalinie.



Wielkie dzięki dla Beci, Szymona, Patrycji, Wojtka, Tomka, Karola, Jarka, Marcina, Michała, Magdy, Julki, Agnieszki, Marty, Agnieszki, Kingi, Kamili, Łukasza i Marty – to dzięki Wam te wieczory (czasem przeciągające się do rana) były tak fantastyczne. 

1 komentarz:

  1. Witaj:) Zapraszam Cię na mojego bloga o Kabaretowym Klubie Dwójki i nie tylko. :) http://kabaretowyklubdwojki.blog.pl/
    magda.kkd

    OdpowiedzUsuń