W tym roku nie będzie
pojedynczych relacji z realizacji, bo nie ;) Za to relacja będzie bardziej
zakulisowo-wywiadowo-próbowa no i uboższa o jeden kabareton, bo jak z resztą widać
po dzisiejszej dacie, na Kabaretobraniu mnie nie ma ;)
W tym roku wszystkie 3
telewizyjne realizacje to dla mnie nietypowe, chociaż podczas Kabaretowego
Klubu Dwójki na wakacjach w rolę koordynatorki statystów wcielałam się po raz
drugi, to podczas wszystkich trzech imprez miałam okazję wcielić się w rolę
reporterki portalu ekabaret, co dało mi po raz kolejny możliwość spojrzenia na
kabaretony od jeszcze bardziej innej strony niż zwykle.
2 Kabaretowy
Klub Dwójki na wakacjach w Szczecinie.
No nie będę ukrywać, że jest to
moja ulubiona realizacja, nie tylko ze względu na to, że odbywa się w moim
mieście, ale przede wszystkim za jakiś taki… świeży klimat. Może to zasługa
tego, że jest to dopiero 2 druga edycja i nie zdążyło mi się znudzić, ale no,
drugi raz z rzędu wyszło popowo ale fajnie, z kolei może to zasługa doboru
kabaretów do składu kabaretonów, bo wybierani są naprawdę najlepsi, albo
najbardziej lubiani przez widzów, brakuje składu który odstawał by poziomem.
No i przede wszystkim, jest to
najbardziej „moja” realizacja, zaczynam pracę przy niej w połowie maja, kiedy
zbieram chętnych statystów, w tym roku 40 ochotników zgromadzonych wokół sceny
ze styropianowymi zwierzątkami. Statyści biorą udział w próbach, podpisują
umowy, dostają od Pań garderobianych (serdecznie pozdrawiam i uwielbiam!)
stroje i się bawią, bo o to najbardziej chodzi, żeby pokazać, że się bawią , bo
za nimi bawi się cała publiczność a jak się bawi publiczność, to bawią się
ludzie przed telewizorami czyli wszyscy się bawią i jest fajnie. A najfajniej
jak Góral i Jabbar wskoczą do wody i ochlapią wszystkich statystów, wtedy to
dopiero jest zabawa! A jaka słodka jest zemsta za przemoczone ciuchy J
Jeżeli chodzi o scenę, to było
zaskakująco równo dobrze, chociaż nie tak dobrze jak rok temu. Bardzo przypadł
mi do gustu skeczopiosenka Smile o warmuper’ach czyli piosenka Adele w
wykonaniu Kinia i publiczności, z pewnością wyróżniłabym Szarpaninę (cóż za
brak obiektywizmu…ktoś może tak powiedzieć, ale no co ja poradzę, że są coraz
lepsi?) I piosenki, piosenki! Zwłaszcza „Białe Orły” w wykonaniu Smile i Ani
Mru-Mru, pomimo, że mogłam tę piosenkę przypłacić życiem (sztuczne ognie ustawione
były dokładnie za moimi plecami) i Jurki ze skeczem o terapeucie z bardzo mocną
„ocenzurowaną” pointą. Jedynie prolog jakiś taki… no umówmy się, zeszłoroczne „Waka,
Waka” to to nie było i Neo-Nówka, kompletnie mi się to tekstowo nie podobało
ale technicznie, szacunek Panowie.
Z wywiadami było ciężko,
powiedziałabym, że najciężej bo to w końcu debiut ale po wielu prośbach,
chodzeniu, zabieganiu, wymyślaniu i stresu udało się stworzyć to, naszą
pierwszą relację:
Niewątpliwie
największą atrakcją 14 Mazurskiej Nocy Kabaretowej był nowy amfiteatr i między
innymi o tym rozmawiałam z moimi ekabaretowymi gośćmi w malowniczym
towarzystwie toalety męskiej, jedynego miejsca w którym nie wiało. Chociaż z tą
pogodą na Mazurach to bywało różnie, podczas sobotnich prób było gorąco, na
godzinę przed realizacją było oberwanie chmury a podczas samego nagrania wiał
niesamowity wiatr i było zimno.
Sam
amfiteatr podoba mi się, podoba mi się dlatego, że jest nowy, czysty nowoczesny
a jakoś tak, nie ma w nim tego co było w tym starym, może to nie dusza, może to
nie klimat, ale takie „coś” nie ma krzywych ławek, drewnianego domku, płot zza
którego wszystko widać, nie można oglądać kabaretonu z jeziora…dziwnie.
Szczerze
się przyznaję, że większość mazurskiego kabaretonu spędziłam poza widownią ale
sądząc z prób, poziom był kosmicznie różny w końcu pierwszą część
zagospodarowało Limo (i zagrało fenomenalny skecz o spowiedzi!) zapraszając
chociażby Kacpra Rucińskiego czy Tomka Jachmika, których to, jak wiadomo
uwielbiam i mogę słuchać bez końca. To już w drugiej części prowadzonej przez
Raka, może nie szczególnie za walory artystyczne a jako „ciekawostka do
rozbujania publiczności” podobała mi się parodia „Nosa Nosa” wykonana przez
Kabaret pod Wyrwigroszem. A w trzeciej części prowadzonej przez Młodych Panów
szczególnie do gustu przypadli mi jedynie Łowcy z dość starą piosenką o języku
polskim i telewizyjną premierą skeczu o tym, że pije się dobrze dopóki się
siedzi.
Ogromnym
wydarzeniem była nieobecność podczas kabaretonu WojtkaTremiszewskiego z Limo,
który pod koniec sobotniej próby, musiał wracać do domu, bo dotarła do niego
informacja, że rodzi mu się syn, chłopiec urodził się cały i zdrowy podczas
kabaretonu, ku radości wszystkich w amfiteatrze. Na scenie też wszystko się
udało, Limo jako prowadzący pierwszą część poradzili sobie świetnie, chociaż „Konfucjusz”
w wykonaniu Abelarda to nie to samo.
Podczas
Mazurskiej nagrywaliśmy właściwie 3 materiały, relację z imprezy, materiał o
Igrzyskach Olimpijskich i na prośbę PAKi zaproszenie na Radkowski Zalew
Śmiechu. Wbrew pozorom, największą spinę miałam przy rozmowie z Rakami, może
dlatego, że nigdy wcześniej nie było mi dane z nimi rozmawiać, bo przecież z
Łowcami, czy Limo, Młodymi i Tomkiem Jachimkiem widywałam się wielokrotnie i
nie raz rozmawialiśmy czy pracowaliśmy razem, ale wyszło dobrze, byłam
zadowolona że pomimo niesprzyjających warunków (wszechobecny wiatr od jeziora,
ulewa…) udało się nagrać coś fajnego.
Jeden z materiałów poniżej:
18 Festiwal Kabaretu w Koszalinie
Widząc tylko skład tegorocznego
kabaretonu w Koszalinie można by go było uznać, że był on składem
najmocniejszym, najbardziej popularnym, w końcu KSM, Paranienormalni, Smile… A
jednak chyba nie do końca udało się wykorzystać ten potencjał. Jedyny kabareton
z motywem przewodnim jakim było SPA, dość mocno eksploatowany ale mimo to, w
efekcie jakiś rozmyty. Nie chodzi o to, że mi się zupełnie nie podobało bo
podobało mi się, w kilku momentach nawet bardzo ale momentami byłam bardzo
zadziwiona, przede wszystkim reakcji ludzi na „Mariolkę”, myślałam, że ten szał
już przeszedł a jednak, jeszcze nie a na dodatek, mam wrażenie, że ta postać
zostanie jeszcze na długo numerem jeden.
Dobrze Łowcy i Smile – to na pewno,
zwłaszcza Ci drudzy, bo niestety z powodu nagłośnienia piosenka Łowców bardzo
dużo straciła. Wyróżniłabym jeszcze Czesuafów, którzy piosenką o hydrauliku
pokazali się od trochę innej strony. Zwróciłabym też z pewnością uwagę na Tercet
czyli Kwartet, bo i ile ich obecność w zeszłym roku w Szczecinie była całkiem ok.,
to tutaj mnie drażnili, zwłaszcza w skeczu, tego niestety nie dało się oglądać,
niech już lepiej wrócą do piosenek bo tego nie dało się oglądać.
Jeżeli chodzi o rzeczy „wywiadowe”
to pracowało mi się bardzo dobrze, może trochę zaczęłam się uczyć na błędach i
je naprawiać bo rozmawiając z kolejnymi kabaretami czułam się świetnie, do tego
stopnia, że zarzuciłam trzymanie ze sobą kartki z pytaniami. Ze względów tzw. „towarzyskich”
w ogóle uważam, ten kabareton za najlepszy, ale przecież nie o to tu chodzi. A
tutaj materiał o Igrzyskach Olimpijskich nagrany w Mrągowie, Świnoujściu i właśnie
w Koszalinie.
Wielkie dzięki dla
Beci, Szymona, Patrycji, Wojtka, Tomka, Karola, Jarka, Marcina, Michała, Magdy,
Julki, Agnieszki, Marty, Agnieszki, Kingi, Kamili, Łukasza i Marty – to dzięki
Wam te wieczory (czasem przeciągające się do rana) były tak fantastyczne.
Witaj:) Zapraszam Cię na mojego bloga o Kabaretowym Klubie Dwójki i nie tylko. :) http://kabaretowyklubdwojki.blog.pl/
OdpowiedzUsuńmagda.kkd