22 maja 2010

"Mów mi dobrze, dobrze mi mów" Happysad w Empiku

Generalnie zawsze byłam przeciw takim rzeczom. Uważałam to, za przykry obowiązek artysty, który od czasu do czasu musi go spełnić. Podpisywanie płyt w Empiku jak mi się wydawało było spędem osób, które znajdują się tam przypadkowo lub przychodzą tylko dlatego, żeby zobaczyć kogoś znanego. Co innego spotkania z fanami po występach, tam przychodzą przynajmniej ludzie którzy wiedzą po co przyszli.
Ale ze względu na okoliczności koncertu (koniec około 24.00 = niemożliwość powrotu do domu) skusiłam się na pójście na podpisywanie płyt przez zespół Happysad. Miałam wybrać się z dwiema dziewczynami z mojej szkoły, Hanią i Kamilą, ta pierwsza musiała niestety zrezygnować w ostatniej chwili i do Galaxy dotarłam z Kamilą. Na początek ujrzałam pod malutką scenką kilka rzędów krzesełek, na plus, bo myślałam że będę musiała stać, a tu czekały dla nas jeszcze dwa puste krzesełka w pierwszym rzędzie. Spotkanie zaplanowane było na 17 ale doliczałam sobie jakieś 15, 20 minut na to, że zespół się spóźni i tu kolejne zaskoczenie bo przyszli na 10 minut przed 17 mówiąc, że zawsze się boją, że nikt nie przyjdzie. Co do jednej rzeczy się nie pomyliłam, dziennikarz który miał przeprowadzać wywiad nie był najbardziej kompetentnym człowiekiem ale mogło być gorzej. W rozmowie z nim zespół wypadł bardzo sympatycznie, znaczy głównie Kuba, który z tą swoją nieśmiałością odpowiadał na pytania i zachęcał do tego swoich kolegów, którzy tylko stwierdzali, że dobrze mu idzie. Było o tworzeniu materiału na nową płytę, o łatkach przypisywanych zespołowi, o zgraniu się w zespole, a nawet o pogodzie. Na dokładkę okazało się, ze Kuba albo nie wie ile osób liczy zespół albo nie umie liczyć ;)Kuba czasem po prostu stwierdzał, że za dużo powiedział albo, że i tak mikrofon nie działa i tym samym wywoływał następne pytanie. Poproszony w pewnym momencie o zadanie pytania publiczności, zrobił to tak, że nawet on sam nie zauważył kiedy to uczynił i tym samym pytanie pozostało bez odpowiedzi. 
Na ogromną pochwałę zasługują ludzie którzy przyszli, nawet tradycyjne piętnastki które na HS są zawsze, zachowywały się należycie i grzecznie ustawiły się w kolejkę po autografy. Nawet sam zespół przyznał, że w Słowianinie ostatnio tak nie szło (w mojej głowie pojawiło się wtedy „Nie przypominajcie tego, bo mi się na samo wspomnienie krew gotuje”). Było wielce sympatycznie, bez napinania się, gwiazdorzenia, pisków fanek itp. Gdyby to było spotkanie z kabareciarzami to pewnie bym narzekała, że mi mało, że za krótko, że mi się nie podobało. Ale jako, że to zespół muzyczny, z którym kulturalne spotkanie po koncercie jest ze względu na fanki praktycznie niemożliwe to jestem bardzo usatysfakcjonowana. Może teraz będę nawet częściej wpadać na takie spotkania (dopóki któryś zespół się spóźni, nie będzie krzesełek, będzie gorszy dziennikarz albo gorsza publiczność) 
Po spotkaniu zostałam poproszona przez panią z Empiku o wysłanie do niej zdjęć, wysłałam, zobaczymy co dalej ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz