22 lipca 2010

Galowy Wieczór Kabaretowy może na 19 a może na 20 ale i tak fajnie

Galowy Wieczór Kabaretowy to wspólna trasa koncertowa kabaretów Ani Mru-
Mru, Smile, Młodych Panów i Słoiczek po cukrze. Trasa ta obejmowała większość znanych kurortów nadmorskich, gdzie popisy kabareciarzy mogli oglądać zapewnie licznie przybywający wczasowicze. Jak jednak powszechnie wiadomo Szczecin, nie leży nad morzem a Galowy Wieczór Kabaretowy mogli obejrzeć również mieszkańcy rodu gryfa. Nie obyło się jednak bez problemów. Rozbieżności dotyczące godziny rozpoczęcia występu spowodowały, że publiczność zaczęła się już gromadzić przed godziną 19 o której to według informacji wydrukowanej na plakatach i biletach miał rozpocząć się występ. Według organizatora jednak impreza rozpoczynać miała się dopiero o godzinie 20 co spowodowało uzasadnione zresztą głosy niezadowolenia ze strony widowni. Udało się jednak nieco przyspieszyć bieg wydarzeń i kabareton rozpoczął się jedynie pół godziny po czasie który był podany na plakatach.
Mylił by się ten, kto by uznał Kabaretowy Wieczór Galowy za zwykły kabareton podczas którego każdy kabaret gra skróconą wersję swojego programu i jedzie do domu. Ta impreza to tylko pretekst do wieczoru wyborczego kandydata na prezydenta miasta Szczecina- Andrzej Krupnioka (w tej roli Robert Korólczyk z Kabaretu Młodych Panów). Na scenie pojawia się również jego żona ( w której rolę wcieliła się Magdalena Mleczak z kabaretu Słoiczek po cukrze) i ich syn, początkujący konferansjer Staś (Paweł Szwajgier z kabaretu Smile). Całość spina postać profesjonalnego konferansjera w którego rolę przywdziewając czarny frak wciela się Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru-Mru. Większość widzów chyba nie spodziewała się po imprezie z założenia granej dla wczasowiczów będących pomiędzy opalaniem się na plaży a nocną imprezą czegoś szczególnego. A scenariusz napisany jest całkiem sprawnie, nie pozwala widzowi znudzić się, jeżeli któryś kabaret nie trafia w jego gusta. Kabarety wychodzą w mniej więcej ustalonym porządku, pokazują jeden skecz i ustępują miejsca kolejnemu. Kolejka wygląda mniej więcej tak: Słoiczek po cukrze, Ani Mru-Mru, Kabaret Młodych Panów, Smile. Taki system grania jest zapewne również najwygodniejszy dla samych artystów którzy po wyjściu na scenę mają dłuższą chwilę przerwy i nie męczą się tak szybko. W całym programie są również niespodzianki, czyli to co widz kabaretowy lubi chyba najbardziej, rzeczy których nie zobaczy się nigdzie poza tą trasą.
Jeżeli kabareton z tematem przewodnim to na pewno piosenka początkowa, w Kabaretowym Wieczorze Galowym istnieje właśnie taka i trzeba powiedzieć, że robi wrażenie. Bo jest komu w tym składzie śpiewać, Michał Kincel ze Smile i Marcin Wójcik z Ani Mru-Mru udowadniają, że słusznie chwali się ich za to, że dobrze śpiewają. Piosenka to cover I'll be there for you, czyli numeru z czołówki serialu „Przyjaciele” z typowym dla takiej imprezy tekstem, że łatwiej żyje się z przymrużeniem oka.
Jako pierwszy zaprezentował się kabaret Słoiczek po Cukrze, który w sumie występował na scenie 3 razy. Ten najmłodszy z obecnych na wieczorze kabaretów zaprezentował publiczności skecz o dość kontrowersyjnym podejściu do bajek dla dzieci, opowiedział trochę o aktorach filmowych oraz o ruchu feministycznym. Prawdę mówiąc, nie zachwycił szczecińskiej publiczności, która ożywiła się jedynie podczas prezentacji typowej feministki.
Drugim składem który zaprezentował swoje umiejętności był kabaret Ani Mru-Mru, który szumnie zapowiadany jako gwiazda wieczoru zagrał na scenie 5 razy. Marcin, Michał i Waldek (ten ostatni wyjątkowo rzadko) zaprezentowali fragmenty swojego nowego programu „Czerń czy Biel”. Popularne „Mruczaki” w swoim nowym programie stawiają mocny nacisk na całą otoczkę skeczy, dobrze przygotowane stroje i rekwizyty. Poza tym, częściej prezentują swoje umiejętności taneczne. Publiczności prezentują się jako tańczący Szamani grający na fletach o magicznych właściwościach znane polskie przeboje oraz striptizerzy wciągający do swojego tańca pana z publiczności. Poza tymi numerami gdzie na scenie do mikrofonu nie pada ani jedno słowo grają nowe klasyczne skecze w bardzo charakterystycznym dla Ani Mru-Mru stylu. Mowa jest o lekarzu, który bez wiedzy pacjenta „pożycza” sobie część jego ogranów oraz o tym, że aby szukać żony trzeba najpierw zapytać teściową o jej pesel i o tym co zrobić z niechcianym tatuażem. Ten ostatni skecz przeszedł od zeszłorocznej Sopockiej Nocy Kabaretowej taką transformację, że spokojnie może być uznawany za nowy. Zmieniły się przede wszystkim role, tym razem to Marcin przychodzi do Michała który omyłkowo zrobił mu zły tatuaż dzięki czemu publiczność może zobaczyć nowe, nieznane dotąd oblicze popularnego Jabbara. Jedno jest pewne, Ani Mru-Mru nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa i mimo licznych głosów o wypaleniu ten kabaret jeszcze nie raz pokaże na co go stać.
Jako kolejna wystąpiła perła rybnickiej sceny kabaretowej – Kabaret Młodych Panów z fragmentami najnowszego programu pt. „Zawodowcy”. Trzeba tu nadmienić że podobnie jak Słoiczek pod Cukrze, Młodzi Panowie po raz pierwszy zagościli na scenie szczecińskiego Teatru Letniego. KMP jednak z łatwością zjednał sobie zgromadzoną publiczność, już przy pierwszym wejściu. Piosenka o tym, jak się pracuje na stacji zebrała prawdopodobnie najlepsze reakcje podczas całego kabaretonu. Refren „Na stacji, tak się pracuje na stacji, na stacji klient ma a ja nie mam racji” zapewne na długo zostaje w głowach. Poza tym, Młodzi pokazali jedną z licznych odsłon popularnych policjantów, którzy tym razem zatrzymali na drodze pijanych kierowców, a może Kubusia Puchatka i Prosiaczka? Nie ważne, ważne, że mandat się należy. Podczas imprezy KMP wsławiło się tym, że byli jednym programem który w swoim programie miał piosenki grane na żywo, drugim takim numerem było „W Aucie” do której to piosenki zaangażowani byli wszyscy artyści, niektórym naprawdę do twarzy w dresach. Pojawiły się również dwa skecze o dzieciach, jeden o popularnym becikowym, które w tym wypadku miało być przeznaczone na coś oryginalny cel, a na rzeczy dla dzieci jeżeli tylko wystarczy. Na scenie pojawiła się również szkoła rodzenia z popisową rolą Łukasza Kaczmarczyka który bardzo dobrze odnajduje się na scenie w roli „przeszkadzajki” w zajęciach.
Ostatni w kolejce zagrał kabaret Smile, który wcześniej często nawiedzał szczeciński amfiteatr przy okazji bitw kabaretowych z Ani Mru-Mru. Wyszli naprzeciw oczekiwaniom publiczności i na swoim pierwszym wyjściu zagrali hit zeszłorocznego Festiwalu Kabaretu w Koszalinie – Kredyt, w którym to skeczu z publiczności wybrany został tradycyjny kozioł ofiarny z publiczności imieniem Szymon. Poza tym, Michał, Andrzej i Paweł pokazali jak według nich może wyglądać konferencja prasowa po meczu reprezentacji polski w piłce nożnej. W rolę dziennikarzy wcieliła się publiczność, która puściła wodze fantazji, bo na konferencji pojawili się nawet dziennikarze z portalu pudelek.pl. Smile udziela również nauk wszystkim mężom instruując jak można porozumiewać się ze swoim sąsiadem kiedy w pobliżu czyha żona, a to wszystko w skeczu „Balkony”. Jasełka w lipcu? Takie rzeczy to tylko w kabarecie, Smile pokazali nam jak to takie z pozoru nudne i monotonne przedstawienie może wyglądać w zakładzie karnym. Wypadło ciekawie bo przecież pasterze byli bardzo ubodzy. Smile to przede wszystkim współpraca z publicznością, która bierze czynny udział w skeczach. Artyści nie musieli się prosić o uznanie ze strony publiczności, która bardzo dobrze bawiła się podczas ich skeczów.
Obecność kilku kabaretów na jednej imprezie na pewno skłania do współpracy, ta współpraca obrazuje się w skeczu „Król Zus” autorstwa Kabaretu Młodych Panów i Smile. Doskonała satyra na polską rzeczywistość nie pozostawia suchej nitki na najważniejszych instytucjach państwowych. Dzięki takim skeczom, rzeczywistość nie wydaje się już być taka straszna, szkoda jedynie, że to tylko bajka.
Całokształt? Bardzo pozytywny, dobrze przygotowany występ kabaretowy zaczynając od scenariusza a kończąc na scenografii. Różnorodny skład kabaretowy i nowe skecze sprawiły, że ten kto wieczór 8 lipca spędził w Teatrze Letnim na pewno nie żałuje. Pozostaje tylko liczyć, że to nie ostatnia tego typu trasa, zawsze fajnie jest zobaczyć coś, co w pewien sposób odstaje od ustalonej normy kabaretonów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz