13 sierpnia 2010

Przybyłam, zobaczyłam i jestem zadowolona - XVI Festiwal Kabaretu w Koszalinie


„-Dzień dobry, my przejechaliśmy z XXX, możemy wejść?
-Oczywiście, proszę.” – od tych słów z pewnością mogłaby zaczynać się opowieść o XVI Festiwalu Kabaretu w Koszalinie. Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Skeczów Męczących, Kabaret Młodych Panów, Kabaret pod Wyrwigorszem, Formacja Chatelet, Nowaki, Czesuaf, Koń Polski, Rak, Widelec, Kasia Piasecka i Marcin Daniec – to oni 31 lipca mieli rozśmieszać publiczność podczas telewizyjnego kabaretonu. A żeby 
rozmieszać to trzeba się najpierw do tego przygotować ale od czego są próby. 
Hasłem przewodnim prób z pewnością mogłoby być hasło „Bardzo ładnie, zaraz powiem co trzeba zmienić” lub „STOP!”. Próby momentami zapowiadały kompletną katastrofę dlatego trwały i trwały i trwały. Do pierwszej w nocy trwały i nikt nie wykazywał zbyt dużego zmęczenia. W dzień występu zebrać się należy o 12 i zabrać się do dalszej pracy. Przede wszystkim trzeba nagrać reklamowe wejście antenowe na wymyślenie tekstu do którego jest mniej więcej 5 minut a wersje powstają co najmniej 3, na dwie próby i nagranie, każda wersja jest inna, niektóre nawet niecenzuralne. Kiedy próby kończą się około godziny 16 wszyscy zabierają się żeby zjeść obiad. Wrócić mają dopiero koło 19.00. 
W tym czasie poprawiana jest dekoracja która montowana była co najmniej od rana w piątek. Scenografia wizualizująca powierzchnie planety „Vega” wielu osobom przypadła do gustu. Całość była dobrze wykonana i cieszyła oko a przede wszystkim bardzo ładnie, jednoznacznie wpasowała się w konwencje „Kabaretowe statcji Ko(s)micznej”.
O wpasowaniu się w konwencje nie można niestety mówić jeżeli chodzi o kabarety, generalnie w temat wpisały się dwa numery, „Wizyta rodziców” u Kabaretu Moralnego Niepokoju kiedy Rafał opowiada o Międzygalaktycznym kościele wiecznej wilgoci, oraz Kabaret Młodych Panów ze skeczem o porwaniu przez UFO. Czyli 2 pierwsze numery. Później, do konwencji nie nawiązywano w ogóle, chociaż kilka postaci spokojnie funkcjonowałoby w społeczeństwie jako kosmici. Oczywiście również konferansjerka była mocno osadzona w konwencji i jakkolwiek nie lubię Konia Polskiego muszę przyznać, że poszło im całkiem sprawnie. Wejścia były krótkie, zwięzłe i na temat. Komiczne ale nie tandetne stroje dopełniały całości. „-Jak jest? – Joł!”
Kabareton zaczął się około 20, zanim weszliśmy na antenę publiczność rozgrzewał Kabaret Skeczów Męczących, namawiając do bardzo spontanicznej fali. Która to fala rozpoczęła pierwsze reklamowe wejście antenowe live z KSM i KMN w roli głównej.
Każdy kabaret zaprezentował po 2 skecze, za wyjątkiem KMNu pokazywali je jedne po drugich po czym zmiana kabaretu. 
Kabaret Moralnego Niepokoju na pierwszy ogień pokazali swój pierwszy, wyżej wspominany skecz o wizycie rodziców do ze wsi u syna z miasta. To był ten słabszy numer w koszalińskim repertuarze KMN, ze względu na jak dla mnie zbyt krzykliwe postacie rodziców. Poza tym, drażni mnie śmiech Kasi a to on zebrał najlepsze recenzje.
Jako pierwszy ze swoim całym repertuarem wystąpił już wspominany Kabaret Młodych Panów. Skecz o porwaniu człowieka przez Ufoludki poszedł jako pierwszy. Ten premierowy numer fajnie zaskakiwał pomysłem , chociaż osobiście zróżnicowałabym głosy kosmitów ponieważ czasami w ogóle nie było słychać, że końcówki są dopowiadane przez drugiego kosmitę. Chociaż to może wina nagłośnienia, nie mniej podobało mi się bardzo. Jako drugi numer pokazali mój aktualny the Best of the Best z piosenek kabaretowych, czyli piosenkę o tym, że niektórzy ludzie nie lubią świąt – żadnych. „Na stacji” z towarzyszeniem orkiestry wyszło chyba jeszcze lepiej niż w wersji z samą gitarą i mimo problemów z nagłośnieniem które były już od piątku podbiło serca widzów w Koszalinie.
Kolejny występ należał do Marcina Dańca, było typowo, trochę polityki, trochę sportu, piosenka. W sumie tak typowo, nic mnie nie zaskoczyło ale nie było też jakoś strasznie nudno.
Później pierwsza przerwa reklamowa zagospodarowana przez kabaret Rak który opowiedział o naszej służbie zdrowia i o ile się nie mylę troszeczkę przedłużyli bo były już dawane znaki, że czas wejść na antenę. Widziałam potem ten numer na urodzinach kabaretu Rak w TV i tam chyba wyszło trochę lepiej, w Koszalinie mi się nie podobało, może ze względu na ten goniący czas.
Na początek drugiej części wystąpił Kabaret Moralnego Niepokoju ze swoim drugim skeczem który zapowiadany był jako premiera, średnia to premiera bo widziałam już ten skecz na żywo. Tym razem jednak po raz pierwszy od strony widowni, „Wylęgarnia Smaku” bez względu na to, czy to premiera czy nie, bardzo przypadła mi do gustu. Dużo fajnych pomysłów i tekstów, jednak formułą ten skecz trochę może przypominać na przykład starą dobrą, „Telefoniczną Rezerwacją Biletów”. Jednak ta zgadywanka w nazwy potraw wywołała salwy śmiechu wśród zgromadzonej widowni, był to chyba skecz który zebrał najlepsze reakcje i niezależnie od tego co według mnie było skeczem wieczoru Moralnym się należało. Chociażby za drink „Pocałunek na zapleczu z języczkiem” i cudowny odwet Mikołaja.
Jako kolejni zagrał Kabaret Skeczów Męczących po raz pierwszy oficjalnie na antenie. Jako pierwszy pokazali „Hymn na Euro” a raczej propozycje na hymn mistrzostw. Pokazywali to już w tym roku na Kabaretonie Polsatu w Sopocie i od tamtego czasu dodali tylko jeden hymn (a właściwie dwa ale jeden z nich widziałam tylko na próbach) dlatego ciężko mówić o nowościach w ich wykonaniu. Momentami jednak nadrabiała publiczność, która świetnie się bawiła na występie KSM. Męczący to zdecydowanie kabaret na takie imprezy. Drugim skeczem zgodnie z zapowiedziami na naszej-klasie miał być „premierowy” (tak, tak, widziałam już…) skecz – „Casting”. Ale poszedł również już znany „Wieczór Kawalerski”, wiele osób chwali zapowiedź Karola do tego skeczu ale prawdę mówiąc to ta zapowiedź to nic nowego, zlepek tego co można słyszeć na występach. A sam skecz z nową flagową postacią KSM – Kłakiem dalej tak samo dobry, chociaż może trochę szkoda, że nadal identycznie taki sam.
Po KSMach scenę przejęli Wyrwigrosze najpierw z monologiem Łukasza Rybarskiego o byciu w delegacji. Całkiem sympatyczny jest ten numer, taki jak dla mnie nie wyrwigroszowy, podobało mi się, jakoś bez szału ale podobało. Jako drugi numer pokazali piosenkę o Radiu Maryja i tu było dla mnie duże zaskoczenie bo piosenka była bardzo zgrabna nie krzykliwa jak to się często zdarza a i tekst był bardzo dobrą satyrą polityczną której ostatnio bardzo brakuje. Wielu będzie zapewne będzie oburzonych wykorzystanie takiej klasyki jaką jest piosenka Kabaretu Starszych Panów, no i niech się oburzają! Chociaż nie wiem po co bo aktorom z Krakowa wyszło to naprawdę fajnie. Podczas tej piosenki zauważyłam, że jak się bujam to mniej mnie boli kręgosłup od tych strasznych ławek bez oparć i odtąd uskuteczniałam to na każdej piosence.
Druga przerwa reklamowa przypadła do zagospodarowania…Formacji Chatelet, z którą zgodził się zamienić KSM i to oni pokazali swój trzeci skecz a mianowicie „Kocham Cię Polsko” w wersji „sprinterskiej”, skróconej do granic możliwości, nie mniej po raz kolejny złapali za serca publiczności koszalińskiej której właśnie takich skeczy było trzeba.
Trzecią część otworzyli Nowaki ze skeczem o poszukiwaniu ojca dla dziecka, skecz ten odznacza się karkołomnym skakaniem z naprawdę wysokiej sceny w Koszalinie. Może i ten numer bardzo mocno leci po schematach ale jest tak zrobiony, że chce się oglądać, poza tym lubię bezpośrednią integracją z publicznością. Drugi numer to piosenka – wytchnienie dla mojego kręgosłupa. Jak dla mnie numer premierowy, o wakacjach , gdzie na początku serce mi stanęło bo na próbach wychodziło to bardzo kiepsko a na live zapowiadało na konkretne spóźnienie. Jednak się udało, chyba nikt nie podejrzewał Ady o umiejętności wokalne, bardzo miła niespodzianka.
Później sceną zawładnął kabaret Czesuaf, za który tego wieczoru bardzo mocno trzymałam kciuki. Jako pierwszy zagrali „Salo samochodowy” lub jak kto woli „Seledynowy” i jakkolwiek publiczności w Koszalinie nie porwali to ten skecz jest dalej bardzo dobry tekstowo. W końcu który facet nie miał kiedyś problemu z nazewnictwem kolorów? Jako drugi zagrali skecz którego jeszcze nie widziałam, komentarz sportowy z zawodów w narzekaniu. Jak dla mnie fenomenalny, bezwzględnie skecz wieczoru. Wyraziste postaci, dobry pomysł i dobra gra aktorska, mimo że to nie był numer na taką imprezę to okazało się, że nawet publiczności która była nastawiona na typową, prostą rozrywkę zaczęła się bawić podczas tego skeczu.
Jako następny wystąpił kabaret Rak, który pokusił się o wystawienie typowego skeczu. Święty Mikołaj latem? Tylko w kabarecie. Całkiem nieźle im to wyszło, jakkolwiek nie przepadam za tym kabaretem to pomysł był dobry. Taki wywrotowy święty Mikołaj, z pewnością nie dla dzieci. Nieco słabiej wyszedł drugi numer czyli monolog i piosenka, której nie uratowało nawet pojawienie się Młodych Panów. Znaczy wizualnie mi się piosenka bardzo podobała ale tekstowo, ja wiem? Chyba nie to miejsce i nie ten czas.
Czwartą część rozpoczęła Formacja Chatelet z nowym skeczem o patologicznej rodzinie w której Ojciec dopiero co wraca z więzienia. Pomysł dobry, na pewno lepszy niż nowości typu skeczu o sąsiadach czy Kamasutrze. Jednak sporo mu jeszcze brakuje, Szatleci czepiają się tekstów które już kiedyś wykorzystywali co odejmuje świeżości tym „nowością”. Chociaż jest lepiej niż ostatnio to do starych FCH jeszcze im sporo brakuje.
Pomiędzy skeczami Formacji zagrała Kasia Piasecka z monologiem o swojej rodzinie. Było jak zwykle stand up na dobrym poziomie. 
Potem FCH ze swoim drugim skeczem o taksówce. Ustawiane wpadki mnie nie bawiły nie bawią i nigdy nie będą bawić. Skecz prawdę mówiąc nie jest zły ale no, takie zagrania mnie nie bawią
Ostatnim kabaretem tego wieczoru był kabaret Widelec ze skeczem o recepcji hotelu który wypadł dość słabo, ale od początku mi się nie podobał, pomysł jest dobry ale chyba brakuje tu jakiejś lekkości. Jako drugi numer zaśpiewali piosenkę o wiejskiej dyskotece, która mimo słabego nagłośnienia wypadła bardzo fajnie, gratulacje za pomysł przede wszystkim.
Ostatni kabaret nie oznacza ostatniego występu, bo wieczór dopełnił występ formacji Motema Africa która to zaprezentowała nam dwa numery, jeden całkiem oparty na motywach afrykańskich a drugi to interpretacja wiersza „Leń” Jana Brzechwy, popularny wierszyk dla dzieci zagrany przez mieszkańców Afryki prosto z Warszawy podniósł do góry całą koszalińską publiczność mimo późnej godziny. 
A co potem? Finał, piosenka finałowa w wykonaniu tych artystów którzy nauczyli się tekstu i z obecnością tych artystów którzy tekstu się nie nauczyli i powolne opuszczanie przez publiczność widowni. A za kulisami? Gratulacje, podziękowania, pożegnania…
Ogólnie mi się podobało, czasem wydaje mi się, że tylko pod względem towarzyskim bo mogłam spędzić trochę czasu w towarzystwie kilku lubianych artystów. A może podobało mi się tylko dlatego, że widziałam jak to wszystko się tworzyło od piątku. Nie wiem, wiem że efekt końcowy bardzo mnie zadowolił a mimo takiej a nie innej publiczności (momentami czułam się jak na jarmarku, widziałam ludzi którzy przynieśli ze sobą kanapki z kotletami a inni mieli całe reklamówki jedzenia) kilka skeczy jest naprawdę wartych zapamiętania.
Oby do przyszłego roku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz