23 września 2010

Z pamiętnika warsztatowicza: tydzień I. Czyli jesteśmy piękni, zdolni, młodzi i będziemy robić kabaret, a przynajmniej chcielibyśmy.

Decyzja o zapisaniu się na warsztaty kabaretowe zapadła spontanicznie,  wahałam się może z 20 minut, trochę po panikowałam i doszłam do wniosku, że druga taka okazja może się nigdy nie zdarzyć. Warsztaty kabaretowe w Szczecinie odbywają się niby co roku, ale jakoś nigdy nie składało się, żeby wziąć w nich udział, bo albo byłam jeszcze za mała, albo miałam inne sprawy na głowie, ale w tym roku w końcu udało się zorganizować trochę czasu. A właściwie „trochę” czasu bo warsztaty trwają od września do grudnia, mniej więcej 4 godziny w tygodniu.   Razem ze mną w warsztatach biorą udział Magda i Paula – w końcu w grupie raźniej.
Z lekkim niepokojem przybyłam na spotkanie organizacyjne, wszak z kabaretem miałam do czynienia jak na razie od strony widowni no i ewentualnie za sceną. Występy w ramach osoby wyrwanej z publiczności się przecież nie liczą. 15 przybyłych warsztatowiczów zasiadło na krzesełkach ustawionych w kółku na scenie. Spotkanie AA jak nic! Tym bardziej, że każdy musiał opowiedzieć coś o sobie i skąd się wziął na tej Sali. Zdecydowana większość to sceniczni amatorzy, więc obawy że będę miała do czynienia z profesjonalistami okazały się bezpodstawne.  Na spotkaniu organizacyjnym poznaliśmy rzecz jasna też naszych instruktorów: Grzesiek, Marek i Szpaq czyli nasz szczeciński kabaret Szarpanina, ma przez kolejne 3 miesiące pomóc nam zrobić program kabaretowy który już w grudniu pokażemy przez publicznością. Kiedy, gdzie i z kim będzie nas można konkretnie zobaczyć to jak na razie tajemnica ;) Poza tym porozmawialiśmy trochę o kabarecie, kto nam się podoba, kto nie, o kabarecie w telewizji i o „modach” w kabarecie, niby nic odkrywczego bo większość rzeczy już wiedziałam ale miło było.
Prawdziwie zajęcia rozpoczęliśmy w środę. Liczba uczestników wzrosła do 18 ale właściwie wszyscy byli dla siebie obcy i niepewni co będzie ich czekało. Scena „Kontrastów” była już dla nas przygotowana, a nawet umyta (nie liczyłam ile razy się poślizgnęłam na mokrej posadzce ale sporo tego było, czasem z narażeniem życia i to nie tylko swojego). Na początek rozgrzewka i rozciąganie, padło nawet przypuszczenie, że tak naprawdę zapisaliśmy się na dodatkowe zajęcia z w-fu. Pierwszy dzień to szeroko pojęte ćwiczenia integracyjne, w końcu musimy sobie zaufać. Niektórzy nawet rzucali się ze sceny licząc, że reszta ich złapie no i cóż, łapali, ku ogromnej uciesze tej części grupy która nie zdecydowała się aż tak zaufać kolegom. Poza tym, ćwiczyliśmy podzielną uwagę na scenie, rozmawiając o…ciężarówkach. Trzeba przyznać, że temat naturalny, każdy przecież codziennie rozmawia o ciężarówkach.  Pod koniec zajęć robiliśmy to czego byłam bardzo ciekawa, zagraliśmy w improwizacje.  Szczerze mówiąc to myślałam, że to jest trudniejsze. Chociaż szczerze się zdziwiłam co mój mózg potrafi wyprodukować w „Pytaniach” poza tym, zagraliśmy w „yyyy” (ja na razie tylko ze strony widowni, ale w przyszłym tygodniu jeśli będziemy grać to zgłoszę się do pary z Magdą) i w „najgorsze” i tu poszło zdecydowanie najsłabiej, chyba dlatego że właściwie się jeszcze nie znamy, jest jeszcze trochę czasu na dotarcie się.
Jak na razie jestem bardzo zadowolona i jakoś tak dziwnie teraz siedzieć wieczorem w domu a nie jechać do domu po powrocie z Kontrastów. Byle do wtorku ;)
PS. Jakby ktoś chciał do nas dołączyć to czekamy, o 18 na scenie „Kontrasty”  w Szczecinie, najbliższy wtorek i środa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz