3 października 2010

Z pamiętnika warsztatowicza: tydzień II. Czyli nadal jesteśmy piękni, zdolni, młodzi i stawiamy pierwsze kroki na scenie i staramy się coś napisać.

Poprzednią warsztatową notkę przeczytało tylko osób, że tą aż strach publikować

Drugi tydzień dla młodych adeptów sztuki kabaretowej to nauka okazywania emocji na scenie. Wszak jedno zdanie można powiedzieć na kilka sposobów okazując wiele emocji. No i zachować się trzeba umieć zawsze, nawet wtedy kiedy się ucieka a na końcu drogi jest przepaść. No i przede wszystkim: improwizacje. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadła „zmiana” ze względu na rolę, która przypadła mi i Magdzie, Ona była Górnikiem, ja Poetą a rzecz działa się w…szpitalu, jak się później okazało, w szpitalu psychiatrycznym do którego Górnik trafił po tym jak węgiel spadł mu na głowę a Poeta pomylił oddziały z chirurgią. Poza tym, w innych formułach przypadały mi role lekarza na komisji wojskowej (wraz z 3 koleżankami miałyśmy przekonać poborowego, że w wojsku nie ma dla niego miejsca) oraz Żula który kłócił się z resztą żuli o ostatnią butelkę.
Przyszedł już również taki czas, w którym należy zastanowić się nad tym co chcemy pokazać na scenie, w tym celu w czteroosobowych grupach przystąpiliśmy do pisania. Inspiracją dla poszczególnych grup miało być 5 na ślepo wybranych przez sąsiadów słów. Z tych które dostaliśmy udało się wycisnąć 6 pomysłów, ale kiedy przyszliśmy następnego dnia nie szło sobie przypomnieć jakie skojarzenia przychodziły nam do głowy, że akurat takie pomysły zapisaliśmy na kartce. Teraz wszystkich czeka rozwiajnie wybranych tematów, jednym idzie szybciej, drugim wolniej…zobaczymy co z tego wyjdzie.
Generalnie po drugim tygodniu mam dwa przemyślenia: pierwsze to takie, że na scenie jest taka sama temperatura co na dworze, czyli  trzeba się ciepło ubierać  i drugie, ćwiczenie w skarpetach to głupi pomysł, kupiłam baletki z antypoślizgową podeszwą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz