31 marca 2011

Pófinały 27 PAKI, czyli będzie bój

Półfinały PAKI były w tym roku podzielone co najmniej dziwnie. Wszyscy laureaci z zeszłego roku (poza Kacprem Rucińskim, który nie startuje w tym roku) zostali przydzieleni do jednego wieczoru. Dlatego też, mając okazję przybycia do Krakowa, grzechem byłoby tego nie zrobić.
Ponad to, półfinały, to dla niejednego widza atrakcja większa niż sam finał, ponieważ mnogość i różnorodność kabaretów i solistów robi wrażenie.
Osobiście możliwość obecności na półfinałach potraktowałam jako ogromny prezent, mimo że to był tylko jeden dzień, to właśnie ten najlepszy. No i w końcu przybyłam do tej legendarnej Rotundy.
Na pierwszy ogień półfinałowych zmagań poszedł laureat pierwszej nagrody ubiegłorocznego przeglądu, kabaret Chyba z Wrocławia. Zaprezentowali nowy program pt. „Sliby Chyby” chyli obiecanki cacanki. Rzecz o niespełnionych ludzkich marzeniach. Temat dość rozległy, bo marzenia, w dodatku te niespełnione ma każdy. Zaczynając od rodziców posyłających dziecko do szkoły, po pasażerów PKP (swoją drogą, bardzo często przewijający się temat podczas tego dnia półfinałów). Generalnie mi się podobało, opracowane teksty, gra aktorska jak przystało na doświadczony kabaret, na wysokim poziomie. Ale czegoś mi zabrakło w tym programie, a było to „coś” w poprzednim. Nie bardzo wiem co to jest, a nawet zaliczyłam już drugie podejście do tego programu. Jak się dowiem czego mi brak to z pewnością poinformuję. Choć ogólnie bardzo dobry występ. Oczywiście przeszli do finału.
Drugim kabaretem na półfinałach było Stado Umtata z programem „Jeszcze więcej baranów”. Kabaret, który od co najmniej 2 lat widniał u mnie na liście z napisem „do zobaczenia” i wreszcie się udało. Stado Umtata nazwałabym kabaretem „delikatnym” i jest to jak najbardziej pozytywne określenie. Bez zbędnych wulgaryzmów, krzyków, machania rękami. Lekki, miły w odbiorze kabaret o tematyce ogólnospołecznej. Ogromny plus mają u mnie za skecz o antykoncepcji, trudny temat ujęty w bardzo ciekawej formie, drugi plus za stroje z metkami, które jak twierdzą artyści, w ciągu dwóch tygodni można jeszcze oddać do sklepu. Prosty, aczkolwiek atrakcyjny sposób przyciągnięcia uwagi widza.  Stado Umatata znalazło się w finale.
Trzeci występ to pokaz Stand Up’u w wykonaniu Szymona Łątkowskiego. Zawsze powtarzam, że umiejętność pokazywania stand up’u na scenie budzi we mnie ogromny szacunek do wykonawcy. A tu zobaczyłam bardzo młodego chłopaka (to mnie zaskoczyło na plus), który próbuje opowiedzieć to czego się nauczył. Nauczył się bardzo dobrze, bo momentami miałam wrażenie, ze czyta z kartki. Poza tym, podczas jego występu czułam się nieco zagubiona, tu coś o środkach komunikacji miejskiej, tu o piłce nożnej, tu o polityce (pominę już fakt, że momentami jego występ ocierał się monolog, stanowczo wypadając z ram Stand Up’u)  W końcu, za długo, zdecydowanie za długo, w pewnym momencie czekałam,  żeby go zdjęli. Naturalnie nie przeszedł do finału.
Po Szymonie była przerwa , a po przerwie był Paweł Reszela. Odważnie, swobodnie, zabawnie – jak na prawdziwy stand up przystało. Bardzo mi się podobało, nawet bardziej niż się spodziewałam. Tematyka była dosyć typowa, głównie sprawy damsko-męskie. Nie było też zbyt wulgarnie, co na pewno na PACE podziała na plus. Paweł przeszedł do Wieczoru Ostatniej Szansy, trzymam kciuki za finał.
Po występie Pawła nastąpiła najbardziej przez mnie oczekiwana część wieczoru, występ szczecińskiej Szarpaniny z programem „Pierepałki”. Czyli program o nieszczęściach cudzych, bo te  łatwiej się znosi niż swoje własne. „Pierepałki” zostały pokazane chyba w najmocniejszym składzie. Był skecz o śląskiej rodzinie, o wojnie i o nieszczęściu jakie człowieka może spotkać na zakupach. Chłopaki pokazali również skecz, a raczej short nazywany przez nich samych hardcorem, czyli rzecz o tym, czego nie należy kupować dzieciom. Był też moment kontrowersyjny, skecz o wieszaniu przestępców na krzyżach, na który po prawdzie czekałam, aby zobaczyć reakcje publiczności. No cóż…chyba nigdy nie będzie tak, że 100% publiczności zareaguje na ten skecz pozytywnie. Punktem kulminacyjnym „Pierepałek” jest bajka „Maciuś i magiczny przepis” wyświetlana na slajdach w towarzystwie aktorów – jedna z tych rzeczy, którą trzeba zobaczyć na żywo, bardzo entuzjastycznie przyjęta. Szarpanina oczywiście zagra w finale.
Ostatnią prezentacją konkursową tego dnia był kabaret Liqiudmime z programem „Liqiudmime nie żyje” czyli temat o śmierci. Nie będę owijać w bawełnę, nie oglądałam tego występu. Wiem, ze to z mojej strony głupota, ignorancja itp. ale miałam w perspektywie zobaczenie tego programu następnego dnia na Debeściaku, więc sobie odpuściłam, a Liqiudmime przeszedł do finału.
Ogólnie rzecz biorąc, pierwszego dnia półfinałów był wysoki poziom, co dobrze wróży  na zbliżający się wielkimi krokami konkurs główny. Trzymam kciuki za Szarpaninę i Pawła Reszelę, ale z tego co widzę, wybór będzie trudny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz