18 sierpnia 2011

Czwarta ściana nie istnieje – Zielona Góra w Zielonej Górze ze spektaklem „Bliżej niż dalej”

Przez drogę do Zielonej Góry zastanawiałam się, co takiego szykuje Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe na piątkowy wieczór, a wracając do Szczecina w niedzielę, zastanawiałam się jak ugryźć to co widziałam. Bo to co widziałam, nijak nie wpasowywało się to co w kabarecie widziałam dotychczas. Z resztą, Zielona ma to do siebie, że lubi wywracać moje wyobrażenie o kabaretach.
Pomysł wyjazdu na „Bliżej niż dalej” powstał w środę, czyli dokładnie 2 dni przed występem, Julka wysłała mi SMSa, że jest taka i taka impreza i że co ja na to, a ja na to, że „Jedźmy!”. Oczywiście, nie obyło się bez paru kompromitacji, pytanie o to jak dojść na jakąś ulicę stojąc właściwie na niej nie jest najlepszym pomysłem, podążanie za pewnymi ludźmi z nadzieją, że nas doprowadzą na miejsce – również. Poza tym, wszędzie adres podany był jako Żeromskiego 12, a pod tym adresem nie było nic… przez chwile myśleliśmy, że to coś w stylu peronu 9 i 3/4 , że trzeba walnąć głową w ścianę czy coś w tym stylu. Ale zanim spróbowaliśmy tego pomysłu, okazało się, że naprzeciwko pod Żeromskiego 16 jest i scena i kabarety. Całe szczęście, bo ściana wyglądała na solidną.
Podróże kształcą, tzw. „turystyka kabaretowa” też, podczas wyjazdu do Zielonej Góry naczyłam się…kisić ogórki. Bo oto, właśnie tego dnia, przed występami kabaretowymi odbył się konkurs w tej właśnie dziedzinie. Nie żebym brała udział, ale zebrani widzowie zrobili 34 słoików ogórków do ukiszenia, trochę to trwało, więc co nieco się nauczyłam. Podczas rytualnego kiszenia na scenie przygrywał nie kto inny jak zespół ni to disco polo ni to folklor, znaczy generalnie owe dziwa nazywały się „Malinki” i „Sześciopak”, radości dostarczyli co nie miara, zwłaszcza jeżeli obserwowało się tańce co niektórych widzów.

Wreszcie nastąpiło to, na co czekałam. Ogólnie rzecz biorąc, Zielona Góra w najwyższej formie. Spełniając kronikarski obowiązek napiszę, że wystąpili członkowie kabaretów Słuchajcie, Jurki, Made In China, Tiruriru i sam Mistrz, Władysław Sikora a w rolę konferansjera wcielił się Jarek Marek Sobański. Przez ostatnie kilka występów na jakich byłam, przyzwyczaiłam się do tego, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, trzymające się w ramach i w czasie. Ten występ był zupełnie inny, spokojny, luźny, niemal leniwy, co paradoksalnie było siłą tego występu, sprawiało, że widz czuł się zupełnie dobrze. Poza tym, urzekł mnie sposób wykorzystania architektury otaczającej maleńki placyk, skecze działy się wszędzie, scena była w zasadzie tylko umowna, bo artyści pojawiali się też wśród publiczności i na daszku sąsiedniego budynku. Dzięki temu całkowicie zatarła się granica widz-artysta, która z resztą, w Zielonej Górze zawsze jest cienka. Nikt nie mógł być pewny, z której strony „wyskoczy” zaraz artysta żeby coś zagrać czy zaśpiewać. Publiczność najbardziej zaskoczona była chyba wtedy, kiedy w jednym z pierwszych skeczów z pobliskiej bramy wybiegł Sasza w przebraniu policjanta z pistoletem w ręku. Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe po raz kolejny dowiodło też, że ma tam kto śpiewać, szczególnie za serce ujęło mnie „Love me tender” śpiewane na głosy przez panów znajdujących się i na scenie, i na dachu i wśród publiczności, wręcz nie było wiadomo, gdzie oczy podziać.
Jeżeli chodzi o tekst, to bywało raz lepiej jak gorzej, chociaż właściwie wszystko broniło się wykonaniem. Spektal ogólnie miał za zadanie, przedstawić różne typy kabaretu, był więc kabaret absurdalny, dramatyczny, polityczny, opierający się na śmiesznych gestach czy głosie. Przekrój wszystkiego co można oglądać w kabarecie na co dzień. Mam wrażenie, że to trochę taki ukłon w stronę tych, którzy mówią, że Zielona Góra zamyka się tylko w swoich ramach. Pierwszy raz miałam okazję oglądać na scenie członków kabaretu Tiruriru no i muszę przyznać, dają radę i będzie z nich kiedyś pewnie czołowy zielonogórski kabaret.
I co tu więcej? Że 1,5 godziny to za mało? Że 10zł które wrzuciłam Sikorowi do kapelusza, to też za mało? Że sernik, który Znany i JMS jedli na scenie wyglądał smacznie? Że „Z Tobą Chcę Oglądać Świat” w wykonaniu Tomka Łupaka miażdży? Że chciałabym chodzić na same takie występy? No można by to wszystko napisać, ale pamiętajcie, najważniejsze w życiu jest „love” czyli brawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz