31 grudnia 2011

I kolejny rok przeleeeciał – za szybko

Ze zgrozą zauważyłam, że to już kolejny rok minął, i że za chwilę według rocznika będę miała 19 lat, przecież ja dopiero podstawówkę skończyłam!

Na początek, trochę liczb:
-39 występów kabaretowych (w sumie razem z dojazdami i oglądaniem prób daje mniej więcej 51 dni poświęconych na występy)
- 18 występów wyjazdowych
- 5 własnych występów
- ok. 6000km przejechanych w drogę na i z występów
- 68 widzianych kabaretów (w tym 32 widziane po raz pierwszy)
A teraz na skróty przez ten rok.
Styczeń
Ten miesiąc od zawsze kojarzy mi się z WOŚPem, w tym roku spędzonym w sztabie ZSP na liczeniu pieniędzy i graniu w dziwne gry, było wielce sympatycznie. Pierwszy występ kabaretowy to Hrabi w Pleciudze po raz już nie wiadomo, który z programem „Savoir Vivre”, w końcu udało mi się wtedy przekonać do tego programu, a prób wcześniej było już kilka, poza tym, pierwszy raz odwiedziłam TPS, gdzie wcale nie chciało mi się jechać, ale warto było Słuchajcie w męskim składzie pokazało na co ich stać a TPS potwierdził, że jak oglądać niepowtarzalne występy to tylko tam.
Luty
W lutym swój pierwszy samodzielny występ dał kabaret Tłum i mimo licznych katastrof i trzęsień ziemi było fajnie. Nawet bisowaliśmy i to ze 2 razy, podobało mi się niesamowicie. Poza tym, były przymiarki do „Pierepałek”  i tak jak ostatnio patrzyłam na urywki tego programu to widzę, jak długą drogę chłopaki z nim przeszli.
Marzec
Miesiąc który upłynął mi na długim świętowaniu 18 urodzin. Zaczęłam na premierze Szarpaniny, „Pierepałki” pojawiły się na scenie po raz pierwszy z naszym skromnym udziałem w postaci, prasowania, sprawdzania biletów i wielkiej wiary w to, że się uda. Udało się, do tego stopnia, że niektórzy premierę przeciągnęli do wczesnych godzin porannych, w tym i ja, na mojej mini niespodziankowej imprezie urodzinowej, i że tak powiem „To jest Twój samochód!” <3 Świętowanie jakoś przeciągnęło mi się na półfinały PAKi w Krakowie, gdzie po raz kolejny zobaczyłam „Pierepałki” i parę innych ciekawych programów, w większości później nagrodzonych. Poza tym, spotkałam się z Agą, Kamilą i Anią, a rankiem zepsuły mi się hamulce i fryzura i to tuż przed wyjazdem na Debeściaka, do Dąbrowy Górniczej, gdzie po raz pierwszy samodzielnie wraz z Magdą i Julką reprezentowałam portal ekabaret, na Debeściaku znowu zobaczyłam „Pierepałki” a Fraszka i Jurki zniszczyli mi mózg, w bardzo pozytywnym sensie oczywiście. Poza tym, po raz pierwszy przyszły mi „sędziować” mecz siatkówki. Niezapomnianym cytatem z Dąbrowy jest zapewne „ Wracacie do korzeni”.
Kwiecień
W kwietniu odbyły się dwie podstawowe rzeczy, Liga Kabaretowa i Maraton z Jurkami. Liga była fajna, bo pomysł był i ludzie byli i nawet jakaś tam organizacja była i zarobiliśmy na kabarecie swoje pierwsze pieniądze, całe 150zł do podziału na 3 kabarety, prowadzących i akustyka, zaaacnie J Tak czy siak, Ligę udało się  naszemu damskiemu składowi wygrać a skecz o „Gandhim” przeszedł do legendy, to znaczy… lubimy go wspominać. Maraton z Jurkami też jest fajnym wspomnieniem, dwa bardzo dobre występy w 2 dniowym odstępie czasu, występ w Kontrastach i w TPS, bardzo ciekawe, z mnóstwem improwizacji i niespodziewanych zwrotów akcji.

Maj
Maj to przede wszystkim majówka, trzeci rok z rzędu w Gryfinie, w tym roku nietypowa, bo nie wystąpiły te najbardziej medialne kabarety, zagrali Jurki, Słuchajcie, Tomek Jachimek, Abelard Giza, Kasia Piasecka i Kacper Ruciński, występy dziwne, czasem z bardzo dużymi przeciwnościami ze strony zarówno pogody jak i publiczności, ale generalnie, ciekawe doświadczenie, tym bardziej, że nie bywam już na takich plenerach poza Gryfinem. Poza tym odwiedziłam Galowy Wieczór Kabaretowy, gdzie poczułam się po prostu dobrze i chociaż przez chwile spokojnie. Tym samym rozpoczął się sezon w amfiteatrze, ale zanim rozwinął się na dobre odbyły się eliminacje do FAMY i tym samym ostatni już chyba występ kabaretu Tłum, chociaż czas pokaże, co będzie dalej i może jeszcze kiedyś pod tą nazwą wystąpimy.
Czerwiec
W czerwcu dokonałam takiego małego prywatnego sukcesu i w końcu zobaczyłam na żywo Hlynura i podobało mi się, bo było jakoś tak inaczej. Poza tym, to właśnie w czerwcu prawdopodobnie po raz ostatni zobaczyłam Formację Chatelet w składzie z Adamem Grzanką, występ odbył się w Centrum Handlowym, i nie żałuję, że tam byłam, zwłaszcza ze względu na Grzanę, które od zawsze darzę dużą dozą sympatii i oby mu się poza kabaretem wiodło.
Lipiec
Lipiec zaczął się spektakularnie, Kabaretowy Klub Dwójki na wakacjach w Szczecinie, czyli relacja tv live prosto ze szczecińskiego amfiteatru, gdzie miałam niesamowitą przyjemność być „szefową” statystów, jedna z najlepszych rzeczy, jaka mi się w tym roku przydarzyła i oby była okazja, żeby to KKD w Szczecinie powtórzyć w roku 2012. Tydzień po realizacji w Szczecinie pojawiłam się w Mrągowie na słynnej Mazurskiej Nocy Kabaretowej, wyjazd na wariackich papierach, bez noclegu, bez konkretnego planu…ale było warto, dla nocnego przesiadywania nad Czosem i śpiewania „Chcemy jechać na wakacje” na pół Mrągowa. Po wyjeździe do Mrągowa udało mi się zdobyć upragnione prawo jazdy i to jest chyba mój największy tegoroczny sukces, mimo złych warunków i egzaminatora – niemowy udało mi się zdać. A zaraz po tym spektakularnym osiągnięciu wyjechałam do Koszalina aby drugi rok z rzędu oglądać tam Festiwal Kabaretu, gdzie nastąpił spektakularny powrót, i było miło, tak po prostu. A prosto z Koszalina czekał przejazd do Węgorzewa na bardzo dziwny kabareton – plener i generalnie, takich wyjazdów lepiej nie powtarzać, chociaż nie powiem, było sympatycznie.
Sierpień
Zielonogórski sierpień bym powiedziała, po raz drugi odwiedziłam Kabaretobranie na którym niesamowicie lało (podobnie jak w Koszalinie i podczas KKD na wakacjach, ja już wiem czyja to sprawa… ) ale udało nam się zaklinać deszcz piosenką „Córko Rybaka” i podczas samej realizacji odbyło się bez używania parasola. A dzień przed Kabaretobraniem w sposób niespodziewany (czyt. Wymyślony 2 dni wcześniej) na konkursie kiszenia ogórków i co istotniejsze kabaretowym spektaklu „Bliżej niż dalej” – rzecz jednorazowa, bardzo spektakularna i zapadająca w pamięć. W sierpniu odbył się ten festiwal „Zostań Gwiazdą Kabaretu”, gdzie mogłam sobie obejrzeć kilka z dawna nie granych skeczy Hrabi a to za sprawą programu „The best of” czyli zestawu skeczy wybranego przez fanów w internecie. Poza tym, zobaczyłam na scenie „Svenson Band” i od tego momentu moje życie nie jest takie samo.
Wrzesień
Ponownie Hrabi, ale tym razem z programem „Co jest śmieszne” zaskoczyli mnie tym programem, miło zaskoczyli i w tym miłym zaskoczeniu trwam. Poza tym, zaczęłam regularnie uczęszczać na mecze szczecińskiej drużyny piłki ręcznej Gaz-System Pogoń Szczecin, są liderem pierwszej ligi, więc miło się chodzi.
Październik
Ruszyły przygotowania do SZPAKA i Szlachetna Paczka, w pewnym momencie nie wiedziałam w co włożyć ręce, tyle było zrobienia ale jakoś udało się z tego wybrnąć. Dużo się nauczyłam przy tych projektach, dokonywania szybkich decyzji, śmiałości, pewności siebie, korzystania z telefonu ;)
Listopad
Zanim SZPAK, to KSM, który może i umęczył na scenie ale nie potrafię im odmówić uroku osobistego i jakoś tak, czuję się do nich przywiązana i w sumie nie jest mi z tym źle. SZPAK to dla mnie jeden wielki maraton, który udało mi się przetrwać chyba tylko dzięki własnemu uporowi, ale było niesamowicie warto, zobaczyłam to zwłaszcza po koncercie finałowym, niesamowite jak fantastycznych rzeczy można dokonać, no i pełno fajnych ludzi było na SZPAKu.
Grudzień
Pod koniec roku wydarzyły się jeszcze dwie imprezy, Festiwal Kabaretu w Zielonej Górze, który mimo kilku takich programowych niedociągnięć był naprawdę fajny, zwłaszcza te takie kameralne rzeczy, no i Czesuafi…nie spodziewałam się tego po nich. Poza tym, oglądanie kabareciarzy o 9 rano jest dziwnym doświadczeniem… No i mistrzostwa Europy w pływaniu, które może i też były ciężką pracą, ale był to sprawdzian, z odnajdywania się w nowym środowisku w nowej sytuacji, szczerze czekam na następną dużą imprezę w Szczecinie, warto brać udział w tworzeniu historii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz