Moje
ostatnie spotkanie z Adinem w pełnym wymiarze miało miejsce dość dawno, bo w
październiku roku 2009, należy też dodać, że było to również moje pierwsze
spotkanie z Adinem. W mojej znikomej w tamtym okresie czasu świadomości
kabaretowej Adin zapisał się jednak, jako coś najwyższej jakości, dlatego na
wieść o reaktywacji tego kabaretu poleciałam do Zielonej Góry jak na skrzydłach
aby zobaczyć co tam nowego Miszczu Sikora wymyślił.
Trzeba
przyznać, że od pierwszej wersji Adina nie zmieniło się dużo, nadal jest
ascetycznie, nadal jest bez przerysowanych min i gestów i nadal jest…dziwnie,
nie umiem tego nazwać inaczej. Bo jak inaczej nazwać zastąpienie pianisty czy
dżingli stukaniem metronomu? Jak inaczej nazwać przeciągające się w
nieskończoność pauzy? Zmian osobowych w Adinie komentować nie będę, jest
inaczej, czy lepiej nie wiem, bo nijak nie da się porównać Julii Mikołajczak do
Basi Tomkowiak, chociaż szczególną fanką tej drugiej, obecnej w tej chwili w
Adinie nie jestem, zwłaszcza pod względem grania w poznańskiej grupie impro
Szamotuły-Wronki-Krzyż.
Zawsze
z miłą chęcią oglądam teksty, które graliśmy na warsztatach u Sikory w
wykonaniu profesjonalnym, zawsze to mnie jakoś ciekawi, jak do tekstu, którzy
dostaliśmy my, zupełni laicy w kwestii sceny podchodzą ludzie, którzy występują
na co dzień no i tutaj miałam dwukrotną okazję, żeby to zobaczyć, bardzo mi się
podobało.
Szczególną
uwagę trzeba zwrócić na klimat, zamiast tradycyjnych krzesełek w rzędach
ustawione były ogromne kanapy, stoliki, świeczki, krzesełka przy stolikach,
bardzo mała liczba publiczności jak na premierę takiego kabaretu dało tak
kameralny, fantastyczny klimat, którego na kabarecie dawno nie czułam, po
prostu bajka.
To, że
nie było żywych instrumentów ani mini discu, nie oznacza, że nie było piosenki,
była jedna, w wykonaniu Władka Sikory o tym, że „jedzie pociąg z daleka, po
szynach jak durny, a Mariola zaczeka, a pociąg nie bardzo”, prostota w tekście,
w ruchach, w „melodii” a ja się prawie popłakałam ze śmiechu i do dzisiaj
tłucze mi się to po głowie. Szczególnie w pamięć zapadł mi jeszcze skecz o
napadzie bank, „bo przecież każdy może powiedzieć, że ma w domu pistolet i
przyniesie później” i niekwestionowany hit premiery „Pogromca emerytów”, skąd
Sikora ma tyle siły? Chyba nigdy tego nie pojmę. Żeby nie było tak kolorowo,
był skecz w którym Basia zagrała bliźniaczo podobnie do Asi Kołaczkowskiej,
miała taki sam słowotok, a powtarzanie czegoś tak charakterystycznego dla innej
aktorki chyba nie ma za bardzo sensu.
Ale
jednak wyszłam oczarowana, wręcz niesamowicie oczarowana, bo jednak co Adin to
Adin, nawet po tak długim okresie nieobecności na scenie są piekielnie dobrzy,
oryginalni i nowatorscy, gdybym gdzieś na co dzień występowała to chyba bym im
zazdrościła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz